*wyobraża sobie Ann w różowej bieliźnie*
Zamknęłam oczy, starając się nie użyć dość ciężkiej torby do uciszenia Jimina. Wdech, wydech, Ann. Wdech, wyd...
- Ale w sumie różowy. Różowy jest całkowicie ciekawym, intrygującym i jakże uroczym kolorem. Szczególnie jeśli mówimy o bieliźnie. Różowa bielizna jest taka...
- Boże! Masz gdzieś jakiś wyłącznik? Jakikolwiek? - syknęłam, otwierając oczy.
Mialam po dziurki w nosie pogadanki o tym, w jakiej bieliźnie laski wyglądają najlepiej.
Poprawka. W jakiej ja wyglądałabym najlepiej.
A wszystko zaczęło się od tego, że uparcie chciał towarzyszyć mi w zakupach. No błagam. Jaki n o r m a l n y facet pchałby się na zakupy? Odpowiedź jest oczywista. Tak, jak to, że moja bielizna to moja sprawa.
Równie oczywiste wydawało się znaczące poruszenie brwiami Jimina i spojrzenie na swoje krocze. Skarciłam się w myślach za takie pytanie z lekkim rumieńcem na policzkach.
- Odwołuję. Nie chciałam wiedzieć.
- Mógłbym nawet zrobić wykład o tym, jak go obsługiwać. - zarzucił na mnie ramię z krzywym uśmiechem.
- Podziękuję. - zepchnęłam z siebie jego rękę.
- Annie! - usłyszałam za sobą głos mojej mamy.
Odwróciłam się, a moim oczom ukazała się jej uśmiechnięta twarz. A obok niej druga uśmiechnięta twarz. Męska. Trzymająca ją za rękę.
I wszyscy razem staliśmy tak sobie w sklepie z bielizną, kiedy Jimin trzymał nadal w dłoniach różowy koronkowy stanik i majtki do kompletu. Mama spojrzała to na mnie, to na niego. Moja mina mogła wołać: "To nie tak, jak myślisz", ale na jej twarz i tak wpełznął znaczący uśmiech.
Dzięki, mamo.
Jimin jak gdyby nigdy nic, zaczął z nimi konwersować. Wiecie, to całkiem normalna sytuacja. Przynajmniej nie spotkaliśmy się w aptece przy kupnie prezerwatyw czy lubrykantów. Ciekawe o czym wtedy rozmawiałby z nimi szatyn.
Jaki zapach lepszy? Czekoladowy, truskawkowy czy melonowy?
Wygodniejszy Durex czy Unimil?
Zapadłabym się pod ziemię.
Podczas ich rozmowy przyjrzałam się mężczyźnie. Wyglądał na jakieś trzydzieści pięć lat i musiałam przyznać, że był dość przystojny. Lekki, ciemny zarost opiewający jego twarz, głęboka, zielona barwa oczu oraz onieśmielający biały uśmiech - tworzyły całkiem zaskakującą całość.
Zaskakującą, bo przypominał tatę.
I to nawet bardzo.
Mama przypomniała sobie o moim istnieniu, dopiero gdy zabrałam Jiminowi różowy komplet. Na początku chciałam go odłożyć, ale po dłuższym czasie stwierdziłam, że nie był taki zły. Dobrałam jeszcze czarny komplet sportowej bielizny. Bo co, jak co, ale sportowa bielizna była moim błogosławieństwem.
- Chciałabym ci kogoś przedstawić. - powiedziała, gdy wróciłam na swoje wcześniejsze miejsce. Wskazała dłonią na mężczyznę obok. - To Daniel.
On wyciągnął dłoń w moją stronę z uśmiechem. Uścisnęłam ją lekko.
- Ann.
- Miło mi poznać.
- Mnie również. - naciągnęłam na twarz najmniej sztuczny uśmiech, na jaki było mnie stać.
Mama zauważyła to i skrzywiła się lekko.
- Jesteście razem?
Byłam niesamowicie zdziwiona tym pytaniem. Tak samo, jak faktem, że nie padło ono z moich ust.
- No co? - Jimin wzruszył ramionami, czując na sobie nasz wzrok. - Byłem ciekawy.
Mama zaśmiała się lekko.
- Nie, nie. Tylko się przyjaźnimy. - odpowiedziała, nie patrząc na swojego towarzysza i puściła jego dłoń, co chyba mu się nie spodobało. I na jej nieszczęście to zauważyłam. Będzie musiała się potem tłumaczyć. I to chyba nie tylko mi, widząc, że uśmiech zszedł z twarzy bruneta.
W nocy przebudziłam się z powodu gorąca, które dusiło moje ciało. Czułam czyjąś rękę na swojej talli, którą zostałam zamknięta w niedźwiedzim uścisku. Odchyliłam głowę na tyle, ile było mi dane, by spojrzeć na smacznie śpiącego sprawcę mojej przypadłości.
Chciałam przypomnieć sobie, dlaczego tak właściwie wylądowałam w pokoju Jimina i spokojnie spałam sobie wraz z nim w jego łóżku. Jednak jedyne, co pamiętałam to rozmowa na kanapie w salonie i próby skupienia się na wyjątkowo nudnym horrorze.
Najwidoczniej musiałam zasnąć.
Obróciłam się delikatnie w stronę Jimina, starając się go nie obudzić. Ten poruszył się niespokojnie, po czym przyciągnął mnie do siebie bliżej. Kiedy położyłam dłonie na jego torsie z zamiarem zrzucenia go z łóżka, ten przerzucił mi nogę przez biodra i wtulił twarz w moją klatkę piersiową.
Świetnie.
Westchnęłam ciężko. Nie mając co zrobić z dłońmi, wplotłam palce w cholernie miękkie włosy chłopaka. Życie jest naprawdę nie fair. Moje nie były nawet w połowie tak przyjemne w dotyku.
Następna godzina była istną katorgą. Cała lepiłam się od potu, który z wielkim entuzjazmem zajmował już chyba każdy skrawek mojej skóry. Próbowałam odczepić od siebie Jimina na milion sposobów, jednak on zamiast odsunąć się - jeszcze ciaśniej przylegał do mnie, co doprowadzało mnie do szewskiej pasji. O śnie mogłam co najwyżej pomarzyć, mając na sobie tę kupę mięśni.
Czy celem Jimina było irytowanie dwadzieścia cztery na dobę, nawet przez sen?
Jęknęłam, podciągając się na łokciach.
Liczyłam na to, że chłopak zsunie się w dół, a mnie będzie łatwiej uwolnić się z jego objęć.
Jednak w głowie ten plan wydawał się bardziej racjonalny niż w rzeczywistości.
Oczekiwałam szybkiego wyślizgnięcia się i opuszczenia łóżka Jimina.
W rzeczywistości dostałam zsunięte z lewej strony spodenki, które szatyn zahaczył nogą i jego twarz, śliniącą mi brzuch.
Świetnie - po raz drugi.
Westchnęłam ciężko i poddałam się po krótkiej szamotaninie. Nawet koszulka - która z nieznanych mi przyczyn podwinęła się, ledwo zasłaniając stanik - była przeciw mnie.
Zrezygnowana, sięgnęłam dłonią w dół, chcąc podciągnąć spodenki, które groziły całkowitym zsunięciem się z bioder.
Nie byłam przygotowana, na to, co stało się potem.
Jimin zamruczał cicho, a później jego dłoń przesunęła po całej długości mojego uda, drażniąc jego wewnętrzną stronę. Wsunął palce pod nogawkę spodenek, podciągając je.
To nie był jednak koniec. To był dopiero początek.
Jego dłonie śmiało sunęły po mojej skórze, bez choćby najmniejszego skrępowania.
Czułam się sparaliżowana. Nie ze strachu, czy chociażby dyskomfortu. Czułam się sparaliżowana przyjemnością, jaką dawał mi jego dotyk. Kiedy do jego dłoni dołączyły usta - wyłączyłam się. To było tak cholernie dobre. Jego wargi sunące po moim brzuchu, dekolcie, obojczykach, szyi i linii szczęki. Wydawałam z siebie jedynie ciche westchnięcia, czerpiąc z jego pieszczot jak najwięcej.
8Nie przeszkadzało mi nic. Nawet fakt, że teraz było mi tysiąc razy gorącej, niż wcześniej.
- Cholera, Ann. Mogłabyś się chociaż opierać - wymruczał wprost do mojego ucha.
Otworzyłam oczy, krzyżując nasze spojrzenia. Zadrżałam pod wpływem intensywności jego wzroku. A on powoli, bardzo powoli nachylił się w moją stronę. Jego gorący oddech - w tym pomieszczeniu już chyba wszystko było gorące - opiewał moją twarz, kumulując się na wargach. Jimin spoglądał to na mnie, to na nie, chyba czekając na jakąś reakcję. Ale ja... Nie potrafiłam. Nie byłam w stanie określić, czy tego chcę czy nie.
Cholera. Ja już niczego nie wiedziałam!
- Cholera, Ann. Mogłabyś się chociaż opierać - wymruczał wprost do mojego ucha.
Otworzyłam oczy, krzyżując nasze spojrzenia. Zadrżałam pod wpływem intensywności jego wzroku. A on powoli, bardzo powoli nachylił się w moją stronę. Jego gorący oddech - w tym pomieszczeniu już chyba wszystko było gorące - opiewał moją twarz, kumulując się na wargach. Jimin spoglądał to na mnie, to na nie, chyba czekając na jakąś reakcję. Ale ja... Nie potrafiłam. Nie byłam w stanie określić, czy tego chcę czy nie.
Cholera. Ja już niczego nie wiedziałam!
Nie wiedziałam dlaczego po prostu nie obudziłam Jimina, zamiast próbować go z siebie strącić. Nie wiedziałam dlaczego nie odepchnęłam go od siebie, czując na sobie jego ręce. Nie wiedziałam dlaczego w ogóle nie pomyślałam o przerwaniu jego pieszczot. Nie wiedziałam dlaczego mi się to podobało...
...chociaż? Może wiedziałam? Może wszystko robiłam podświadomie, gdzieś tam głęboko pragnąc jego bliskości?
Cofając się wstecz, wspominając wszelkie sytuacje w jakich się znaleźliśmy, poczułam lekki skurcz. Park Jimin był osobnikiem, który irytował mnie, jak nikt inny. Ale nie tylko. Potrafił mnie rozbawić, kiedy kłóciłam się z Justinem; pocieszyć, kiedy ginęła moja ulubiona serialowa postać; być przy mnie, kiedy przeczytałam za dużo creepypast.
Znaliśmy się prawie dwa miesiące.
I nie byłam w stanie określić, co do niego czuję. Jeśli w ogóle coś czuję.
Jimin nadal wpatrywał się we mnie, nieświadomy mojego wewnętrznego monologu. Musiałam się upewnić. Tu i teraz. Więc módlmy się, że tyle wystarczy.
Przesunęłam dłonią po karku szatyna, przyciąjąc go do siebie. Już prawie czułam jego wargi na swoich. Już prawie miałam wszystko pod kontrolą. Już prawie...
W pokoju rozległa się charakterystyczna melodia. W pierwszej sekundzie oboje zastygliśmy bez ruchu. W drugiej Jimin odskoczył ode mnie jak poparzony. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho i podniosłam się do siadu.
Już prawie. Prawie!
- To twój czy mój? - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
- Skąd mam wiedzieć? Gdybyś nie ustawił tej samej piosenki, co ja - nie byłoby problemu. - burknęłam i wstałam z łóżka.
Przeszukaliśmy cały pokój w poszukiwaniu telefonów, które okazały się spoczywać pod łóżkiem. Zgaduję, że nawet Sherlock nie wyjaśniłby nam, jakim cudem się tam znalazły.
- Tak? - Jimin odebrał, a ja powędrowałam do kuchni. Podczas tej krótkiej przechadzce, zaczął zastanawiać mnie fakt, skąd mieli pieniądze na taki dom. Okay, mieszka ich tu siedmioro, ale mimo wszystko.
Nalałam sobie wody do szklanki, po czym opróżniłam ją jednym haustem. Westchnęłam ciężko, sprawdzając godzinę.
4:30.
Świetnie - po raz trzeci tej nocy. Nie było opcji, bym zasnęła. Tym bardziej, że czułam się całkowicie rozbudzona.
Po około dziesięciu minutach do kuchni przyszedł Jimin.
I po raz pierwszy od prawie dwóch miesięcy żałowałam, że nie przerwał panującej między nami ciszy.
___________________
Okay, okay.
Oto Cat i jej cudowny - taki 2/10 - rozdział. Mam nadzieję, że rozwój wydarzeń nikogo nie zawiódł - szczególnie Ani D:
Co jeszcze mogę powiedzieć?
Postaram się przyłożyć do częstszego pisania rozdziałów tutaj.
I tak, jak mówiłam. Mogę zrealizować jedno zamówienie. Więc jeśli ktoś jest chętny, proszę się tu podpisać!
Adios, bitches. Wrócę... kiedyś :")
...chociaż? Może wiedziałam? Może wszystko robiłam podświadomie, gdzieś tam głęboko pragnąc jego bliskości?
Cofając się wstecz, wspominając wszelkie sytuacje w jakich się znaleźliśmy, poczułam lekki skurcz. Park Jimin był osobnikiem, który irytował mnie, jak nikt inny. Ale nie tylko. Potrafił mnie rozbawić, kiedy kłóciłam się z Justinem; pocieszyć, kiedy ginęła moja ulubiona serialowa postać; być przy mnie, kiedy przeczytałam za dużo creepypast.
Znaliśmy się prawie dwa miesiące.
I nie byłam w stanie określić, co do niego czuję. Jeśli w ogóle coś czuję.
Jimin nadal wpatrywał się we mnie, nieświadomy mojego wewnętrznego monologu. Musiałam się upewnić. Tu i teraz. Więc módlmy się, że tyle wystarczy.
Przesunęłam dłonią po karku szatyna, przyciąjąc go do siebie. Już prawie czułam jego wargi na swoich. Już prawie miałam wszystko pod kontrolą. Już prawie...
W pokoju rozległa się charakterystyczna melodia. W pierwszej sekundzie oboje zastygliśmy bez ruchu. W drugiej Jimin odskoczył ode mnie jak poparzony. Zamknęłam oczy, wzdychając cicho i podniosłam się do siadu.
Już prawie. Prawie!
- To twój czy mój? - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos.
- Skąd mam wiedzieć? Gdybyś nie ustawił tej samej piosenki, co ja - nie byłoby problemu. - burknęłam i wstałam z łóżka.
Przeszukaliśmy cały pokój w poszukiwaniu telefonów, które okazały się spoczywać pod łóżkiem. Zgaduję, że nawet Sherlock nie wyjaśniłby nam, jakim cudem się tam znalazły.
- Tak? - Jimin odebrał, a ja powędrowałam do kuchni. Podczas tej krótkiej przechadzce, zaczął zastanawiać mnie fakt, skąd mieli pieniądze na taki dom. Okay, mieszka ich tu siedmioro, ale mimo wszystko.
Nalałam sobie wody do szklanki, po czym opróżniłam ją jednym haustem. Westchnęłam ciężko, sprawdzając godzinę.
4:30.
Świetnie - po raz trzeci tej nocy. Nie było opcji, bym zasnęła. Tym bardziej, że czułam się całkowicie rozbudzona.
Po około dziesięciu minutach do kuchni przyszedł Jimin.
I po raz pierwszy od prawie dwóch miesięcy żałowałam, że nie przerwał panującej między nami ciszy.
___________________
Okay, okay.
Oto Cat i jej cudowny - taki 2/10 - rozdział. Mam nadzieję, że rozwój wydarzeń nikogo nie zawiódł - szczególnie Ani D:
Co jeszcze mogę powiedzieć?
Postaram się przyłożyć do częstszego pisania rozdziałów tutaj.
I tak, jak mówiłam. Mogę zrealizować jedno zamówienie. Więc jeśli ktoś jest chętny, proszę się tu podpisać!
Adios, bitches. Wrócę... kiedyś :")
A tutaj jeszcze jeden gif, bo mi się spodobał D:
Heh, fajne to było XD Ciekawa jestem, co się jeszcze zdarzy, skoro mają być jeszcze dwie części ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Heh, fajne to było XD Ciekawa jestem, co się jeszcze zdarzy, skoro mają być jeszcze dwie części ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam~
Szczerze? Liczyłam na jakieś gorące sceny 18+, ale lipa :c no zawiodłam się XDD a tak serio to cieszę się, że w końcu to skończyłaś mimo pewnego nieprzyjemnego..a wręcz BARDZO nieprzyjemnego wypadku XDDD będę czekać na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuń18+ jej się marzy XD
UsuńZboczeniec.
I czekaj, a będzie Ci dane B)
18+ jej się marzy XD
UsuńZboczeniec.
I czekaj, a będzie Ci dane B)
rozdział super ale dlaczego ten telefon nie mógł sie no nie wiem... np rozładować? aigoo! wkurzające XD
OdpowiedzUsuńTelefon to kluczowa rzecz, ok. Musi być zawsze "na nogach" i pilnować czyjejś cnoty B)
UsuńTelefon to kluczowa rzecz, ok. Musi być zawsze "na nogach" i pilnować czyjejś cnoty B)
Usuń