niedziela, 30 listopada 2014

LuHan (EXO-M) - Nieodwzajemniona miłość

   
LuHan dla Nika


        - Przepraszam, ______. Wyjeżdżam. Nigdy więcej się nie zobaczymy. - usłyszałaś w słuchawce, po czym połączenie zostało zerwane.

      Podniosłaś się do siadu. Westchnęłaś ciężko. Czemu ciągle to do ciebie wracało? Nie mogłaś nawet spokojnie spać? Minęły trzy lata! Czemu nie mogłaś zapomnieć?
      LuHan wyjechał z Chin równo trzy lata temu. Zadzwonił do ciebie zaraz przed odlotem do Korei Południowej. Tyle udało ci się dowiedzieć od waszego wspólnego przyjaciela Shin'a. Od tamtej pory nie miałaś od niego żadnej wiadomości. Nic. Kompletne zero. Zmienił nawet numer i usunął wszystkie konta na portalach społecznościowych. Nie wiedziałaś nawet czemu wyjechał. A w dodatku zrobił to w twoje urodziny. Dostałaś od niego naprawdę najlepszy prezent jaki tylko mogłaś sobie wymarzyć. Najgorsze było to, że się w nim zakochałaś. Ale dla niego byłaś, jak widać, nic nie znaczącą znajomością.
      Ty również wróciłaś do Korei. Stamtąd pochodziłaś. Jako dwunastolatka wraz z rodzicami przeprowadziłaś się do Chin, przez pracę ojca. Po skończeniu liceum wróciłaś do ojczyzny. A Shin, twój przyjaciel, który również był Koreańczykiem, wrócił z tobą. Tu czułaś się lepiej.
       Westchnęłaś po raz kolejny. Wstałaś z łóżka i zaczęłaś się ogarniać. Trzeba było iść na uczelnię, co nie bardzo ci się uśmiechało. Ale jaki miałaś wybór? Nie musiałaś się wyjątkowo śpieszyć. Było jeszcze dużo czasu. Wzięłaś prysznic. Do torby wepchnęłaś to co było ci potrzebne. Poszłaś do kuchni i zaczęłaś robić śniadanie. Zjadłaś je spokojne. Sprawdziłaś godzinę i stwierdziłaś, że możesz już wychodzić. Jednak zastanawiała cię jedna rzecz. Czemu twoja współlokatorka nadal nie wstała?
       Udałaś się do pokoju Sohee. Ta rozwalona na łóżku spała w najlepsze.
- Sohee! - zrzuciłaś z niej kołdrę.
Wymamrotała coś niezrozumiałego.
- Wstawaj. Spóźnisz się znowu. - powiedziałaś.
- Pięć minut. - jęknęła.
- Ty masz pięć minut na zebranie się. - pociągnęłaś ją za nogę, a ta zleciała na podłogę. - Zaraz przyjedzie Shin. Radzę ci się streszczać.
- Pięć minut? - podniosła się na nogi. - Nie zdążę. - jęknęła i zaczęła się zbierać w ekspresowym tempie.
       Wyszłaś z jej pokoju. Poszłaś do siebie i wzięłaś z szafki nocnej swój telefon. Zauważyłaś, że masz jedno nieodebrane połączenie. Nie znałaś tego numeru i nie wiedziałaś kto mógł dzwonić. Olałaś to. Jeśli ten ktoś chciał czegoś ważnego, zadzwoni jeszcze raz.
       Włożyłaś komórkę do kieszeni. Po chwili Shin wysłał ci sms'a, że możecie już schodzić. Uśmiechnęłaś się i kazałaś przyjaciółce się spieszyć.
       Kim dokładnie był Shin? Otóż był to wasz... A raczej już tylko twój bardzo bliski przyjaciel. To on poznał cię z LuHan'em. I tylko on wiedział co do niego czułaś. Byliście dla siebie jak rodzeństwo. On wiedział wszystko o tobie, a ty wszystko o nim. Nawet to, że podkochiwał się w Sohee, mimo że nic o tym nie mówił. Zauważyłaś to już jakiś czas temu. Zastanawiało cię czemu nie zrobił jeszcze żadnego kroku. Nawet u Sohee widać było zainteresowanie jego osobą. A ty patrząc na tą dwójkę miałaś wielką ochotę pobawić się w swatkę.
- ______, idziesz czy nie? - zapytała szatynka, wychodząc z mieszkania.
- Idę. - zabrałaś torbę i klucze i również wyszłaś, zamykając drzwi.
      Wsiadłyście do samochodu Shin'a i pojechaliście na uczelnię. Zajęcia upływały ci wyjątkowo szybko i spokojnie. Nawet uważnie słuchałaś wykładowców, co raczej nie było do ciebie podobne. Ale cieszyłaś się. Miałaś nadzieję, że ten dzień minie jak najszybciej. Oraz na to, iż wszyscy zapomnieli jaki jest dzień. Twoje urodziny. Dzień przeklęty. Modliłaś się o to, by Shin'owi i Sohee nie przyszło do głowy robienie jakiegoś przyjęcia niespodzianki.
      Nie lubiłaś tego dnia przez LuHan'a. Wyjechał nie mówiąc ci czemu ani gdzie. Gdyby Shin ci nie powiedział, to nawet tego byś nie wiedziała. A jeszcze bardziej nie lubiłaś tego dnia przez siebie. Przez to, że nie mogłaś zapomnieć o Chińczyku i żyć spokojnie. Czemu to wszystko musiało cię tak męczyć?

       Zaczęłaś rozważać wybranie zawodu wróżki. Tak jak myślałaś Shin i Sohee przygotowali ci przyjęcie niespodziankę w mieszkaniu Shin'a. Na szczęście byli tylko oni, siostra Shin'a z którą również się przyjaźniliście i jej chłopak. Nie lubiłaś wyjątkowo hucznych przyjęć ani niczego w tym stylu. Małe grono przyjaciół zdecydowanie wystarczyło.
       Mimo tego, że jakoś nie do końca cieszyłaś na to przyjęcie, humor ci się poprawił. Mogłaś zaliczyć te urodziny do naprawdę udanych. Nie miałaś pojęcia, że będziesz tak zadowolona. Dobrze się bawiłaś. Do czasu...
      Zadzwonił dzwonek do drzwi. Shin poszedł je otworzyć, mówiąc, że to niespodzianka dla ciebie. Nie wiedziałaś o co chodzi. Byłaś niesamowicie ciekawa... Byłaś. Do momentu aż do salonu nie wrócił Shin wraz z pewną osobą. Uśmiech zszedł ci z twarzy automatycznie. Nie miałaś najmniejszego problemu z rozpoznaniem owego chłopaka. Prawie nic się nie zmienił.
       Shin patrzył na ciebie uważnie, a ty miałaś ochotę rzucić w niego szklanką, którą miałaś pod ręką. Przeniosłaś swój wzrok na stojącego obok Chińczyka. Poczułaś ból, złość, tęsknotę... Wszystkie uczucia w ciebie uderzyły. Zapadła niezręczna cisza.
- _______, dawno się nie widzieliśmy... - odparł, nie wiedząc jak zacząć, LuHan.
- Co to ma niby być? - w kącikach twoich oczu powoli zaczęły zbierać się łzy. - To twoja niespodzianka? - zapytałaś Shin'a.
- My... pomyśleliśmy, że...
- "Pomyśleliśmy"? - spojrzałaś na resztę. - Czyli wy razem... to... Jego...
- _______... - zaczęła Sohee.
- Dobra, mniejsza. - podniosłaś się z kanapy i ruszyłaś do drzwi. Ubrałaś szybko buty i wyszłaś.
        Może i twoja reakcja była przesadzona, ale to było dla ciebie... Nie byłaś na to przygotowana. Zobaczenie Chińczyka po prostu w ciebie uderzyło. Tęskniłaś za nim, chciałaś go zobaczyć, ale nie spodziewałaś się tego teraz. Chcieli ci zrobić niespodziankę. Wiedzieli co czułaś oraz to, że brakuje ci LuHan'a. Ale skoro go tam zaprosili musieli mieć z nim kontakt. Ty najwidoczniej nie do końca zasługiwałaś na spotkanie się z dawnym przyjacielem...
        Opuściłaś blok, w którym mieszkał Shin. Otarłaś pojedyncze łzy, które spływały z twoich oczu. Dopiero teraz zauważyłaś, jak zimno jest na dworze. Zapomniałaś kurtki z mieszkania Shin'a, ale nie miałaś najmniejszego zamiaru po nią wracać. Wolałaś się przeziębić. Szybkim krokiem szłaś w stronę swojego mieszkania. Łzy cisnęły ci się do oczu. Pozwoliłaś im powoli płynąć.
          Po chwili poczułaś, że ciepły materiał został położony na twoich ramionach. Zatrzymałaś się, a raczej zostałaś zatrzymana. LuHan stanął przed tobą.
- Chcesz się przeziębić? - zapytał z troską.
- Nie twój interes. - syknęłaś, nie podnosząc na niego wzroku.
- Mój. Nie chcę żeby coś ci się stało. - odparł.
- Daruj sobie. - minęłaś go i znów ruszyłaś przed siebie.
- ______... - poczułaś na nadgarstku delikatny uścisk. Zatrzymałaś się, nie odwracając. Między wami znów nastała cisza.
- Jeśli czegoś chcesz to się... - przerwałaś, czując jak ręce chłopaka oplatają się mocno na twoich ramionach.
        Ciepły oddech Lulu owiał twoją szyję.
- Tak, chcę... Tęskniłem za tobą, ______... Tak bardzo tęskniłem... - na twoją twarz wkradł się malusi rumieniec.
- Nie mów tak... Nie wmawiaj mi takich rzeczy...
- Niczego ci nie wmawiam, ______. Brakowało mi ciebie na każdym kroku. Wszędzie... - przytulił cię mocniej.
       Jego ramiona, zapach, sama obecność... Tęskniłaś za nim. Tak cholernie tęskniłaś, ale...
       Ściągnęłaś z siebie jego ramiona. Odsunęłaś się od chłopaka.
- Brakowało ci mnie, tak? - teraz na niego spojrzałaś. - Brakowało? - ból zmieszał się ze złością i wziął górę. - Co TY możesz o tym wiedzieć?! Ty! Ty, który mnie zostawiłeś! Ty, który nie starałeś się nawet ze mną skontaktować! Ty, któr-
- Przepraszam. - powiedział cicho chłopak, a w jego oczach również zbierały się łzy. - Ale gdybym wcześniej wiedział, co do mnie czujesz, to-
- Co proszę? - zapytałaś zaskoczona. - Skąd to wiesz?
- Shin mi... powiedział. - spojrzał na ciebie niepewnie.
- Shin? No tak... Jasne. Mogłam się domyślić. - prychnęłaś.
- Gdybym wiedział, że mnie ko... Że coś do mnie czujesz, to inaczej bym się zachował... - powiedział.
- A niby co by ci dała ta informacja?
- Nie wyjechałbym. - odpowiedział.
- C-Co?
- Gdybym wiedział, że to ja... Inaczej by się to wszystko potoczyło... - odparł.
- Ja... nie rozumiem... - spojrzałaś na niego niepewnie.
- Kocham cię. - odparł bez ogródek, na co ty się zarumieniłaś. - Odkąd pierwszy raz cię zobaczyłem. Ale to nie ja byłem pierwszą osobą, którą się zainteresowałaś. Shin był tą osobą. Z nim cały czas rozmawiałaś, spędzałaś wolne chwile. To z nim zrywałaś się z lekcji. Z nim świętowałaś wszystkie ważne rzeczy. To on wiedział o tobie wszystko. Nim się interesowałaś. Jemu pomagałaś. Robiłaś dla niego nawet czasem drugie śniadania. Opiekowałaś się NIM. - wydawał się być zły. - Był tylko ON. Nawet kiedy w końcu zostawaliśmy sami i mogliśmy porozmawiać, to i tak często mówiłaś tylko o nim. Shin to, Shin tamto. "Shin mieszkał w Busan, tak jak ja." "Shin lubi to, co ja." Shin, Shin, Shin... Nie mieliśmy innego tematu. Dlatego wydawało mi się... Nie, ja byłem pewny tego, że... Że go kochasz. Nie mogłem nawet przypuszczać, że jest inaczej. - spuścił wzrok. - Z dnia na dzień robiłem się coraz bardziej zazdrosny i zły. Byłem wściekły głównie na siebie. Kiedy posiadałem świadomość, że jesteś zakochana w Shin'ie, nie potrafiłem nawet zdobyć się na to, by powiedzieć ci co czuję. Tchórzyłem. Za każdym razem. Miałem już dość. Potem dostałem ofertę od trenera, żeby zacząć grać zawodowo. Był tylko jeden warunek - wyjazd do Korei. Nie chciałem tego. Nie chciałem wyjeżdżać daleko od ciebie... Jednak przyjąłem tą ofertę. Stwierdziłem, że jeśli wyjadę - to zapomnę.  O tobie, o moich uczuciach. Chciałem wyjechać nic ci nie mówiąc. Myślałem, że i tak za bardzo nie przejmiesz się tym, że mnie nie ma. Ale nie potrafiłem. Musiałem przed wyjazdem powiedzieć ci przynajmniej tyle. Chociaż nie wiem co mi to dało. - skończył, podnosząc na ciebie wzrok.
        Z twoich oczu znów popłynęły łzy.
- Ja... rozmawiałam tylko z Shin'em przez to, że był Koreańczykiem. Nie potrafiłam się odnaleźć, do końca nie znając języka. Z nim było mi po prostu łatwiej. Tak jakoś wyszło, że się nim opiekowałam, ale to przez to, że to nieogarnięta lebioda. - wyjaśniłaś. - No i tak kocham go, ale tylko i wyłącznie jak brata. Nie jest dla mnie nikim innym. I nie przypuszczałabym nawet, że ty... możesz mnie kochasz...
- Ale kocham. I to bardzo. Te trzy lata, przez które cię nie widziałem... To było dla mnie trudne. - zbliżył się. - ______, wiem, że możesz nie za bardzo cieszyć się z mojego widoku, ale ja cieszę się, że znów mogę cię chociażby przytulić...
- Nie powiedziałam, że nie cieszę się z tego, że cię widzę... - odparłaś, ocierając łzy.
- Więc cieszysz? - zapytał z nadzieją, uśmiechając się delikatnie.
- Tego też nie powiedziałam...
- A tęskniłaś za mną chociaż? - zapytał.
- Lubisz zadawać głupie pytania, prawda? - odpowiedziałaś pytaniem.
- No, bo Shin powiedział...
- Aish. Shin to, Shin tamto. Możesz przestać gadać o Shin'ie? - posłałaś mu zirytowane spojrzenie.
- Widzisz, jak ja się czułem?
- Mogłeś mi powiedzieć. - dotknęłaś jego policzka. - Nie powiesiłabym cię za to.
- Ale skąd mogłem wiedzieć, że go nie ko-
- Nigdy w życiu nie zakochałabym się w czymś takim, jak on. - odparłaś.
- ______... "Nieogarnięta lebioda" ... "Czymś takim"... Jesteś dla mnie naprawdę niewiarygodnie miła. Tak mi dziękujesz? - usłyszeliście głos szatyna.
        Spojrzałaś w jego stronę.
- Nie, kotek, ja ci dopiero porządnie podziękuję. Jak tylko wrócę na górę i porozmawiam z Sohee... - uśmiechnęłaś się wrednie.
- Ale nie masz jej o czym mówić. - odparł pewnie.
- Na przykład o jej zdjęciu na tapecie twojego telefonu. - odparłaś.
- Nie zrobisz tego. A zresztą i tak nie miałabyś jak jej tego pokazać, bo nie masz mojego... - wyciągnęłaś telefon Shin'a z kieszeni, a ten zbladł. - Skąd-
- Dzwoniłam z niego do szefowej, bo swój zostawiłam w domu. - uśmiechnęłaś się. - To jak? Już mogę iść ci dziękować?
         Byłaś całkowicie zdolna zrobić to, co on. Powiedzieć Sohee, że ją kocha. On też nie był jej obojętny, ale tego nie wiedział. I tu tkwił problem, przez który Shin, nie chciał zrobić pierwszego kroku - bał się odrzucenia. Był wyjątkowo wrażliwy, mimo iż na takiego nie wyglądał.
- Ale ja chciałem dobrze... Przecież nie zrobiłem nic złego. - jęknął. - Oddaj.
- Ale ja też chcę dobrze. - powiedziałaś. - Dostaniesz go później. Jeśli zrobisz to co trzeba. - uśmiechnęłaś się.
       Szatyn patrzył na ciebie błagającym wzrokiem.
- No już. - pogoniłaś go, a ten wrócił do bloku. - A na czym my... - spojrzałaś na LuHan'a.
- Kochasz mnie... jeszcze? Po tym... co zrobiłem? - zapytał niepewnie.
- Tak, LuHan. Kocham cię. Nigdy nie przestałam. - odpowiedziałaś, ponownie przykładając dłoń do jego policzka.
       Jelonek nakrył ją swoją.
- Tak bardzo cię kocham. - odparł cicho, wtulając się twoją dłoń, na co ty delikatnie zaczerwieniłaś się.
       Po chwili zbliżył swoją twarz do twojej. Twoje serce zaczęło bić szybciej. Poczułaś jego ciepły oddech na swoich wargach.
- Mogę? - zapytał, znacząco patrząc na twoje usta.
       Skinęłaś głową czerwona. Lulu najpierw delikatnie musnął twoje wargi, by po chwili złożyć na nich czuły pocałunek. Twoje serce zarówno jak i jego, zabiło szybciej. Po niedługiej chwili odsunęliście się od siebie. LuHan uśmiechnął się i przytulił cię mocno. Wtuliłaś się w niego. Dopiero teraz zauważyłaś, że trochę zmarzł. W końcu oddał ci swoją kurtkę.
- Chodźmy na górę. - odparłaś, odsuwając się od niego. - Zmarzłeś przeze mnie.
- To nic. - uśmiechnął się i złapał twoją dłoń.
       Splotłaś wasze palce razem i ruszyliście na górę. Na schodach Jelonek zatrzymał się.
- Coś się stało? - zapytałaś.
- Zdałem sobie z czegoś sprawę.
- Z czego?
- Nie mam dla ciebie nawet prezentu. - odparł smutny.
- To nic. - uśmiechnęłaś się i przytuliłaś go.
- Głupio mi teraz. - powiedział.
- Dostałam już od ciebie najlepszy prezent. - stwierdziłaś.
- Przecież nic ci nie dałem...
- Dałeś.
- Co? - zapytał zdziwiony.
- Siebie. Tutaj. - pocałowałaś go w policzek. - Jesteś moim najlepszym prezentem.



___________________
Annyeong~
Wracam z kolejnym scenario ^-^ Nika mam nadzieję, że Ci się spodoba, bo nie jestem pewna ^-^" Jak zwykle z resztą xD
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny mój scenario, bo jak na razie mam ze wszystkiego poprawy i muszę się uczyć T-T Jednak postaram się zaoszczędzić trochę czasu, by już nie zaniedbywać tak bloga ;3 


~YooRa

wtorek, 18 listopada 2014

Suga (BTS) - Tak będzie lepiej?

   
Suga dla Anonima 

      Obudził cię hałas dobiegający z dołu. Podniosłaś się z łóżka. Ogarnęłaś się szybko, po czym zeszłaś do salonu. Tam zobaczyłaś swojego brata J-Hope'a. Byłaś w szoku. Dawno go nie widziałaś i nie spodziewałaś się, że to on.
- Oppa! - rzuciłaś się od razu w ramiona brata.
- Cześć, mała. - przytulił cię mocno.
- Co ty tu robisz? - zapytałaś.
- Byliśmy w pobliżu na fansign'u, a Suga chciał cię odwiedzić. - słodko się uśmiechnął. - Chociaż sam chciałem to zaproponować.
- Ale jesteś sam. - odparłaś zdziwiona. - Gdzie reszta?
- Zaraz po nich pójdę. - odparł. - Lepiej opowiadaj co u ciebie. Nie miałem nawet jak zadzwonić by się dowiedzieć.
- Wszystko dobrze, dużo się nie działo. Mów jak tam promocja waszego nowego albumu DARK & WILD. - poleciłaś w uśmiechem.
- Super. - uśmiechnął się szeroko. - Później dostaniesz album z autografami chłopaków. Chyba nie muszę mówić, które zajęły najwięcej miejsca.
- Chyba się domyślam. - w głowie widziałaś Sugę i V, którzy cieszą się z podpisywania albumu jak dzieci. Pewnie reszta też nie oszczędzała miejsca innym. - No dobra, idź już po chłopaków, proszę. - powiedziałaś niecierpliwa.
- Dobrze, tylko musisz otworzyć tylne drzwi. Rap Monster martwi się trochę o to, że ktoś nas zobaczy, a nie chcemy problemów. - wyjaśnił.
- Okay. - odparłaś i od razu ruszyłaś otworzyć tylne drzwi. Twój brat wyszedł.
      Cieszyłaś się, że przyjechał twój brat, ale jeszcze bardziej z tego, że Suga nadal o tobie myśli.
      Po około dziesięciu minutach J-Hope wrócił z resztą zespołu. Był z nimi również menager. V pobiegł do ciebie i mocno cię przytulił. Zrobiłaś to samo. Zobaczyłaś, że Min Yoon Gi'emu nie za bardzo się to spodobało. Podeszłaś więc do niego i z nim również przywitałaś się w ten sposób. Na jego ustach pojawił się uśmiech.
- Dawno się nie widzieliśmy. Zacząłem za tobą tęsknić. - odparł zazdrosnym tonem.
- Ja... też. - odparłaś. - Możemy porozmawiać w cztery oczy? - zapytałaś.
- O czym tylko będziesz chciała. - odpowiedział.
       Złapałaś go za nadgarstek i pociągnęłaś do swojego pokoju na piętrze. Kiedy się tam znaleźliście zamknęłaś drzwi.
- Suga... Ja... Bardzo cię lubię, ale... - zaczęłaś, ale Min Yoon Gi ci przerwał.
- Ja ci...
- Bądź cicho przez chwilę i daj mi skończyć. - podniosłaś ton.
- Mianhe. - powiedział, robiąc przy tym słodkie oczka. - Kontynuuj, proszę.
- Darzę cię pewnym uczuciem, ale boję się, że to może później zepsuć naszą przyjaźń. - powiedziałaś i czekałaś na jego odpowiedź.
       Nawet nie zauważyłaś, kiedy Suga zbliżył się do ciebie i pocałował czule. Odpowiedziałaś trochę nieśmiało na pocałunek.
- Jesteś tego pewny? - zapytałaś cicho.
- Czego? - zapytał, robiąc kolejną słodką minę.
- Suga! Nie rób z siebie...
- Jestem tego pewny, bo cię kocham i to już od dawna. - powiedział.
       Westchnęłaś.
- Ale ja i tak się boję. - odparłaś.
- Spokojnie, możemy zachować to tylko dla siebie. - powiedział chłopak.
- A może zostańmy tylko przyjaciółmi!? - podniosłaś ton.
- Ale... ale... - zaczął się jąkać.
       Spuściłaś głowę.
- Suga przepraszam. Powiedziałam to tylko przez emocje. Ja... strasznie się denerwuję... - przeprosiłaś chłopaka i wyszłaś z pokoju.
       Wpadłaś na Rap Mon'a. On jako jedyny wiedział, że w zespole masz dwóch adoratorów. Suga i V - oboje bardzo cię lubili. Jednak to Suga pierwszy cię pocałował.
- Zjecie coś? - zapytałaś lidera.
- Czemu nie. - odparł.
- Okay, to skoczę szybko do sklepu tylko muszę zrobić listę czego chcecie. - powiedziałaś.
- Spoko. Menager hyung cię zawiezie, żebyś nie musiała targać toreb. - odparł.
       Z salonu usłyszeliście kłótnie. Niestety był to V i Suga, do których dodatkowo dołączył się J-Hope. Poszliście tam szybko.
- Przestańcie! - krzyknęłaś, przerywając chłopakom. - Mam dość, o co znowu poszło?
       Nagle nastała cisza. JungKook wraz z Jin'em wyszli do ogrodu. Nie chcieli się w to mieszać.
- Jeśli macie zamiar się tak kłócić, to tam są drzwi. - oznajmiłaś zła. - Nie mam najmniejszej ochoty słuchać waszych kłótni.
- Suga, V... Co z wami? Nie poznaję was. - powiedział Rap Monster.
- No bo... Bo on... Hyung chce mi ukraść ______. - odparł V.
- Nie. Nie chcę jej ukraść. Nie mogę ukraść czegoś, co i tak jest moje. To ty chcesz ją ukraść. - powiedział Suga.
- Stop! Nie jestem żadną rzecz! - podniosłaś na nich ton. - Co wy sobie myślicie?!
       Ponownie nastała cisza.
- Oppa, idźcie do ogrodu. - poleciłaś J-Hope'owi i Rap Monster'owi.
- No dobrze. Tylko postaraj się nie krzyczeć. - odparł twój brat i wyszli. - Okay. Jeden siada tu, a drugi tu. - wskazałaś dwa końce kanapy. - O co wam chodzi?
- C-Co... Ja nic nie wiem. - wydukał V.
- Bądź poważny. A ty? - wskazałaś palcem na Sugę. - Wyznałeś mi miłość, a po chwili się kłócicie. Mogę się dowiedzieć o co wam chodzi?
- No dobra, mam już dość. Zakochał się w tobie, tak jak ja, ok? - Suga lekko podniósł ton.
- Tyle zrozumiałam z waszej kłótni, w której traktowaliście mnie jak rzecz. - powiedziałaś.
- Przepraszamy. - powiedzieli razem.
- Suga pozwól mi porozmawiać z Taehyung'iem. - poprosiłaś.
- Skoro musisz. - powiedział i niechętnie wyszedł.
- Tae... Nie chcę cię zranić, bo naprawdę bardzo cię lubię... Ale ja jestem z Sugą. Kocham go, a on mnie. - wyjaśniłaś mu.
- Przestań! Wcale go nie kochasz! - krzyknął.
- Wiesz lepiej ode mnie? Kogo kocham, a kogo nie? Przeginasz!! - również krzyknęłaś.
       V wybiegł z salonu do łazienki ze łzami w oczach. Nie chciałaś go zranić, ale i tak wyszło inaczej. Zrobiło ci się go żal i pobiegłaś za nim. Stanęłaś pod drzwiami.
- V przepraszam... Ja nie chciałam tego powiedzieć... Byłam zdenerwowana i... No wyjdź, proszę. - poprosiłaś.
- Nie gadam z tobą... Jesteś chamska. - powiedział.
- I tak się odzywasz. - stwierdziłaś.
- Aish.. Już nic nie powiem. - odparł.
- Znowu. - zaśmiałaś się cicho. - No wyjdź. Ładnie proszę.
       Chłopak po chwili otworzył drzwi od łazienki i wyszedł.
- Przepraszam. - powtórzyłaś.
- No dobra. - odparł.
- Wiem, że zabrzmi to dziwnie...
- Tak, tak. Zostańmy przyjaciółmi. - powiedział trochę przybity.
- Przepraszam. - odparłaś po raz kolejny.
- Nie przepraszaj. Może faktycznie tak będzie lepiej. - odparł.
      Uśmiechnęłaś się blado.
- Chodź, wracamy do reszty. Muszę jeszcze wyskoczyć na jakieś zakupy, bo mam pustą lodówkę i siedmiu głodomorów do nakarmienia. - powiedziałaś.
- Pomóc ci? - zapytał, śmiejąc się cicho.
- Nie musisz. - uśmiechnęłaś się. - Pojadę z Sugą. Muszę z nim jeszcze porozmawiać na spokojnie. Wiesz o co chodzi.
      Chłopak tylko pokiwał głową. Poszliście do ogrodu. Powiedziałaś tylko, że to Suga z tobą pojedzie na zakupy. Menager się zgodził. Na zakupach wytłumaczyłaś Yoon Gi'emu, że musi pogodzić się z V dla dobra zespołu. Chłopak nie za bardzo chciał to robić, ale zależało mu na zespole. Reszta dnia minęła wam wszystkim dobrze.
***
       Minęły dwa miesiące odkąd zostałaś dziewczyną Min Yoon Gi'ego. Byłaś pewna, że między twoim chłopakiem a V już wszystko jest dobrze. Przynajmniej tak mówił Suga. Jednak odkąd byłaś z nim, V w ogóle się do ciebie nie odzywał.
       Była sobota. Tego dnia miałaś wolne od zajęć muzycznych jako trainee oraz od szkoły. Cieszyłaś się na to, że dołączysz do sławnego girlsband'u jako nowa raperka. Treningi były jednak ciężkie, a na dodatek miałaś ostatni rok liceum na głowie. Ale dawałaś sobie radę. Do tego miałaś jeszcze czasem wolne od wszystkiego.
      Umówiłaś się z J-Hope'em, bo zadzwonił do ciebie i powiedział, że pilnie musi się z tobą spotkać. O trzynastej wyszłaś z domu i skierowałaś się do ulubionego parku, gdzie już czekał na ciebie twój brat.
- Hej, Oppa.- przywitałaś się.
- Cześć ______. - powiedział i odwrócił się w twoją stronę.
- Aigoo, jak ty wyglądasz? Kiedy ostatni raz spałeś? - zapytałaś zmartwiona.
- No właśnie o tym musimy pogadać. - powiedział.
- Słucham. - usiadłaś na ławce.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć. - spojrzał na ciebie.
- Prosto z mostu. - odparłaś.
- Zerwij z Sugą. - powiedział tak, jak prosiłaś.
- Co? - spojrzałaś na niego zaskoczona. - Niby czemu mam to zrobić? - uniosłaś się lekko.
- Chodzi o V. - zaczął. - Powiedział... Że odchodzi z BTS przez Sugę. Na razie ma dwa miesiące przerwy na przemyślenie tego jeszcze raz. - oznajmił.
- Ale przecież Suga powiedział, że wszystko jest dobrze. - spuściłaś głowę.
- Przykro mi. - położył dłoń na twoim ramieniu. - Może tak będzie lepiej. Wiesz, że teraz czeka cię trudny czas. - przytulił cię mocno.
      Pokiwałaś tylko głową i wtuliłaś się w brata.
- Naprawdę mi przykro, mała. - powiedział, głaszcząc cię po głowie. Z twoich oczu popłynęły łzy.
       Po dłuższej chwili odsunęliście się od siebie. Otarłaś łzy.
- Odprowadzę cię. - powiedział.
- Nie musisz. - odparłaś.
- Muszę! - stwierdził szybko. - Nie chcę żebyś wracała sama do domu po tym wszystkim
- Jeśli musisz. - jęknęłaś pod nosem.
- No to idziemy. - uśmiechnął się.
       Wracając do domu cały czas myślałaś o zaistniałej sytuacji. Miałaś ochotę tylko położyć się do łóżka i zasnąć, ale nie mogłaś. Musiałaś konieczne spotkać się z Min Yoon Gi'm. Musieliście sobie wszystko wyjaśnić. Po powrocie do domu zadzwoniłaś do swojego chłopaka. Poprosiłaś go o spotkanie. Umówiliście się na szesnastą. Miałaś jeszcze godzinę, więc poszłaś wziąć prysznic. Po skończeniu czynności przebrałaś się w ulubione rurki i dużą koszulkę.
      W spokoju czekałaś na Sugę. Jeśli można był nazwać to spokojem. Po paru minutach usłyszałaś dzwonek do drzwi. Poszłaś je otworzyć. Stał w nich nie kto inny jak Suga. Zaprosiłaś go do środka bez żadnych słów. Poszliście do salonu.
- Musimy porozmawiać. - zaczęłaś rozmowę.
- Tak, wiem. Też muszę ci coś powiedzieć. - odparł.
- Okay, to ty pierwszy. - powiedziałaś.
- No dobrze... Chodzi o BTS. - nie zdążył skończyć.
- Wiem, rozmawiałam dzisiaj z J-Hope'm. Wszystko mi powiedział. - wtrąciłaś.
- To dla mnie ciężkie, ______. Naprawdę cię kocham, ale nie chcę żeby przez to rozpadł się zespół.  - powiedział.
- Rozumiem. Ja też nie chcę, żeby przeze mnie wszystko się rozpadło. Bardzo cię kocham, ale... chyba będzie lepiej jeśli się rozstaniemy. - powiedziałaś łamiącym się głosem, po czym rozpłakałaś się ponownie. Chłopak przytulił cię mocno ostatni raz. Złożył na twoich wargach delikatny ostatni pocałunek. Pożegnał się z tobą i wyszedł.

       Przez pierwsze dwa tygodnie było ci naprawdę ciężko. Jedynym plusem było to, że dołączyłaś do zespołu. Na nim się skupiałaś. Jednak był również minus - prawie codziennie widywałaś się z Sugą i resztą. V na szczęście wrócił do Bangtan Sonyeondan. Przynajmniej tyle dobrego...


____________________
Annyeong ^-^
To mój pierwszy scenariusz, który napisałam sama ;D Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na Wasze opinie :) 

~MiLi

sobota, 15 listopada 2014

Suga (BTS) - Say it once again


Suga dla Min Yoon Gi


      Lekko zdenerwowana otworzyłaś księgę. Sama nie wiedziałaś co cię podkusiło, by zabrać ją ze strychu. Od małego przestrzegano cię, że nie możesz niczego stamtąd zabrać. Jednak za bardzo cię kusiło. Niestety twoja mama i babcia codziennie chodziły na strych i sprawdzały czy nic nie zaginęło. Dlatego właśnie zwędziłaś głęboko schowaną księgę, o której z pewnością nikt nie pamiętał. A świadczyła o tym gruba warstwa kurzu, której chwilę temu się pozbyłaś.
      Wzięłaś głęboki oddech. Zaczęłaś dokładnie przyglądać się każdej kartce. Na twoje nieszczęście cała była po łacinie, przez co nic nie rozumiałaś. Mogłaś więc tylko skupiać się na ilustracjach. Zauważyłaś, że z pomiędzy kartek wystaje czerwona wstążka. Podążyłaś za nią i otworzyłaś księgę na wyznaczonej stronie. Widniał tam rysunek jakiegoś chłopaka. Przystojnego, należy dodać. Przyciągnął twoją uwagę. Jego oczy, które wydawały nazbyt żywe jak na zwykłą ilustrację. Usta, które były zbyt idealne. Tatuaż, który delikatnie wysuwał się spod jego, trochę rozpiętej, koszuli, która ukazywała kawałek jego torsu... Czemu wszystko w nim było... Czemu wszystko cię tak przyciągało?
       Zapragnęłaś poznać jego imię. Nie wiedziałaś nawet czemu. Po prostu chciałaś. Na całe szczęście podpis zaraz pod ilustracją to ułatwił. Jeśli to było jego imię. Przynajmniej miałaś wielką nadzieję, że tak jest.
- Suga. - odczytałaś na głos. - Suga...
       Przyjrzałaś się ilustracji. Czemu przez chwilę, miałaś wrażenie, że na jego ustach pojawił się lekki uśmiech?
       Przyglądałaś się jego twarzy jeszcze przez dłuższą chwilę. Nic się nie zmieniło. Żadnego uśmiechu. Przeszły cię ciarki. Czy z tobą, aby na pewno było wszystko w porządku?
      Zamknęłaś księgę i schowałaś ją pod łóżko. Postanowiłaś się nad tym nie zastanawiać. Przywidziało ci się i tyle. Nic więcej... Tylko szkoda, że ten cholerny uśmiech, który sobie ubzdurałaś, tkwił w twojej głowie...

      Obudził cię głośny huk w twoim pokoju. Zerwałaś się i rozejrzałaś wokół. Szukałaś wzrokiem swojego kota, który pewnie był za to odpowiedzialny. Dziwne było to, że nie mogłaś go nigdzie znaleźć. Wiedziałaś, że jest w twoim pokoju, bo przecież drzwi były zamknięte i nie miałby jak wyjść.
- Jinnie, wiem, że tu jesteś. - zawołałaś kotkę. - Kici, kici.
      Nadal nigdzie nie widziałaś czarnej puchatej kulki, która powinna się gdzieś tu kręcić. Rozejrzałaś się po całym swoim pokoju. Nigdzie nie było Jinnie. Dopiero teraz zauważyłaś uchylone drzwi od pokoju. Ale przecież to nie było możliwe. Przecież były zamknięte. Sprawdzałaś. Ale może... Jednak nie były zamknięte. Byłaś aż tak ślepa?Taak, wczoraj uśmiechający się obrazek, a dzisiaj zamknięte-niezamknięte drzwi...
       Przeczesałaś włosy biernie palcami. Wróciłaś na łóżko. Była sobota rano. Chciałaś jeszcze pospać. Ułożyłaś się więc wygodnie. Zamknęłaś oczy. Byłaś bardzo śpiąca. Czemu więc nie mogłaś zasnąć? Czułaś czyjąś obecność. Wiedziałaś, że ktoś na ciebie patrzy. Podniosłaś się do siadu i rozejrzałaś do pokoju. Dopiero po chwili zaczęłaś przetwarzać informacje. Kto niby miałby cię obserwować w pokoju, w którym byłaś tylko ty?
       Jęknęłaś i położyłaś się z powrotem. Jednak owe uczucie nie ustawało. Po chwili poczułaś chłód nad swoim ramieniem. Przeszły cię ciarki. Podniosłaś się ponownie do siadu. Rozejrzałaś się po raz kolejny. Nikogo nie było. Westchnęłaś. Zaczynałaś mieć omamy, czy jak?
       Wstałaś z łóżka, pojmując, że nie jest ci dane spać dalej. Wyszłaś ze swojego pokoju i ruszyłaś na dół. Na blacie w kuchni została zostawiona dla ciebie kartka: „Jedziemy do cioci, nie chcieliśmy cię budzić. Zabieramy Jinnie, bo Yeon Ji się za nią stęskniła. Dasz radę wytrzymać sama do poniedziałku, prawda? Dbaj o siebie. Mama.”        Patrzyłaś na kartkę z lekkim przerażeniem. „Zabieramy Jinnie”...
       No ej, to było naprawdę zabawne. Co tu się działo? Twój dom nie był tak stary, by sam z siebie wydawać takie dźwięki. A ewidentnie go słyszałaś. Głośny huk, który cię obudził. Tego na pewno sobie nie uroiłaś!
       Ten huk. Czyjaś obecność. Twój dom chyba nie był nawiedzony, prawda?
- Nie, na pewno nie... - zaśmiałaś się nerwowo. - Dobra, _____. Spokój. Uspokój się. Masz omamy.
       Zaczęłaś myśleć nad tym głębiej. Kiedy usłyszałaś dzwonek do drzwi, podskoczyłaś na krześle. Uspokoiłaś się i poszłaś otworzyć drzwi. Jednak tam nikogo nie było. Ponownie przeszły cię ciarki.
       Ktoś robi sobie żarty.
       Zamknęłaś drzwi i chciałaś wrócić do kuchni, ale znów usłyszałaś dzwonek. Otworzyłaś drzwi po raz kolejny, a tam ponownie nikogo nie było. Wyszłaś z domu i rozejrzałaś się wokół. Cisza. Na twojej ulicy było wyjątkowo pusto. Wróciłaś do środka. Zamknęłaś drzwi na każdy możliwy zamek, jaki w nich był. Poszłaś do kuchni i zajęłaś się gotowaniem.

       Potem miałaś spokój. Nic się nie działo. Żadnych huków, odczuwania czyjejś obecności, ani dzwonków do drzwi. Przez chwilę naprawdę myślałaś, że twój dom jest nawiedzony. Ale to tylko twoja wyobraźnia.
       Późnym popołudniem usiadłaś przed telewizorem. Obejrzałaś ulubioną dramę, później jakieś programy rozrywkowe i tym podobne. Kiedy to cię znudziło, ruszyłaś do swojego pokoju. Usiadłaś na łóżku i zastanawiałaś się co masz robić. Wyciągnęłaś księgę i otworzyłaś na zaznaczonej stronie. Przyglądałaś się kartce ze zdziwieniem i lekkim przerażeniem. Jedyne co widziałaś to pusta strona. Nie byłaś w stanie w to uwierzyć. Gdzie podziała się... ilustracja?!
       Przerzucałaś kartki w poszukiwaniu tego co widziałaś wczoraj. Jednak nigdzie nie mogłaś tego znaleźć. Co to miało być? Czemu nie było tego rysunku, tam gdzie powinien być? Kolejne przywidzenie? Ale to nie mogło być możliwe! Ona tam była!
       Usłyszałaś czyjś śmiech. Wyprostowałaś się automatycznie. Przeszły cię ciarki. Przecież byłaś sama...
       Nerwowo rozejrzałaś się po pokoju. Ponownie usłyszałaś śmiech. To naprawdę cię nie bawiło. Zaczęłaś się na poważnie bać.
- Kto tu jest?! - wydusiłaś z siebie przerażona.
- Zgadnij. - usłyszałaś męski głos. Był wszędzie. Nie wiedziałaś skąd pochodził.
       Miałaś zgadnąć?
       Ktoś stanął za tobą. Położył dłoń na twoim ramieniu i jeździł nią po nim delikatnie.
- Nie jestem cierpliwy. - usłyszałaś przy swoim uchu.
       Znów poczułaś ciarki na plecach. Naprawdę się bałaś, ale strachowi towarzyszyło coś innego.
- Wymów je jeszcze jeden raz. - powiedział ponownie. - Znasz je... Moje imię.
       Twoje źrenice rozszerzyły się gwałtownie. I-Imię? Czemu od razu skojarzyło ci się...
- Suga...? - wymówiłaś cicho i niepewnie.
- Moje gratulacje. - odsunął się od ciebie. - Grzeczna z ciebie dziewczynka.
       Odważyłaś się odwrócić. Przed tobą stał ten sam chłopak, którego widziałaś wczoraj na ilustracji. Jego oczy, usta, tatuaż... Czym on był?
- Nie wiem, czy jesteś świadoma tego co zrobiłaś, ale uwolniłaś mnie. Lepszym określeniem byłoby „wywołałaś”. - uśmiechnął się złowieszczo. - I teraz czy tego chcesz czy nie, będę przy tobie cały czas. Gdziekolwiek nie pójdziesz, gdziekolwiek się nie schowasz – nie uciekniesz mi. Więc radzę nie próbować. Karać też potrafię.
       Patrzyłaś na niego, nie do końca rozumiejąc o czym mówi. Wiedziałaś, że na pewno nie jest człowiekiem. W takim razie czym? Duchem, demonem... Diabłem?
- K-Kim jesteś? - zająknęłaś się.
- Twoim przekleństwem. - odpowiedział z poważną miną.
       Wzdrygnęłaś się.
- Demonem, którego sama na siebie zesłałaś. I ku twojemu nieszczęściu – nigdzie się nie wybieram. Bardzo umiliłaś mi już dzisiaj czas. Jesteś zbyt interesująca, by cię tak opuścić. - uśmiechnął się ponownie w ten sam sposób.
       Patrzyłaś na niego ciągle przestraszona. Demon? Jakim cudem wywołałaś demona? Co twoja mama wraz z babcią trzymają na strychu? Czarna magia, czy jak?
Kiedy zrobił krok w twoją stronę, ty cofnęłaś się. Nie chciałaś ponownie czuć go tak blisko siebie. Za bardzo się bałaś. I nawet nie wiedziałaś czego chce. Jednak tylko krok dzielił cię od łóżka. Co miałabyś dalej zrobić? Uciekać przez łóżko? Tylko szkoda, że drzwi były za plecami chłopaka. No niby jest jeszcze okno, ale latać nie potrafiłaś.
- Uroczo wyglądasz, kiedy nie jesteś pewna co masz zrobić. - odparł, po czym znalazł się przy tobie w ekspresowym tempie.
       Odruchowo chciałaś się odsunąć, jednak on złapał cię w talii i raczej nie miał zamiaru na to pozwolić.
- Podążając za jakimikolwiek zasadami, których ty nawet nie próbowałaś się trzymać... muszę cię naznaczyć. - twoje oczy rozszerzyły się gwałtownie, a na ustach Sugi pojawił dziwny uśmiech...
       Na-Naznaczyć? On chyba nie ma na myśli... TEGO?!
       Strach podwoił się. Chciałaś się od niego odsunąć jak najdalej. Na twoje szarpanie się odpowiedział ci tylko śmiech. Spojrzałaś na niego.
- Ehh, twoja samoocena jest naprawdę wysoka. - otarł kącik oka, w którym powoli zbierała się łza. - Wybacz, jesteś interesująca, ale nie w takim stopniu. Przynajmniej jeszcze nie. - ostatnie wyszeptał do twojego ucha zmysłowym tonem.
       Zarumieniłaś się. Przestałaś się szarpać i odwróciłaś głowę w bok.
- W takim razie... Czego chcesz? - zapytałaś cicho, patrząc na niego ukradkiem.
- Nie ruszaj się. - usłyszałaś.
       Zastygłaś bez ruchu. Chłopak przygryzł swoją wargę mocno, by popłynęła z niej krew. Kiedy uzyskał ten efekt, przysunął się do twojej szyi. Na niej językiem narysował krwawy znak, po czym pocałował skórę w tym samym miejscu. Odsunął się od szyi i ujął twój podbródek. Złożył na twoich wargach delikatny pocałunek. Otworzyłaś oczy szeroko, a serce przyspieszyło. Demon po chwili odsunął się i uśmiechnął zawadiacko. Patrzyłaś na niego zaskoczona oraz czerwona.
- Tak słodko się rumienisz. - odparł. - I od dzisiaj – dotknął twojej szyi w miejscu, w którym narysował tamten znak – ...jesteśmy do siebie przywiązani.
       Zacisnęłaś wargi w wąską linię. Twój strach odszedł już chyba całkowicie. Zastanawiałaś się czy to przez to co przed chwilą zrobił.
- I co mam teraz robić? - zapytałaś, patrząc na niego wyczekująco.
- Umilać mi czas.
- Niby jak? - spojrzałaś na niego, jak na idiotę.
- Jakkolwiek zechcesz. - uśmiechnął się ponownie w bardzo dziwny sposób.
- To brzmi dwuznacznie. - odparłaś.
- To ty masz nieodpowiednie skojarzenia. - uśmiechnął się złośliwie. - I w sumie zgłodniałem. Zrób mi coś do jedzenia.
- To demony jedzą normalne jedzenie? - zapytałaś.
- Czymś się muszę zadowolić. - wzruszył ramionami.
- Przestań używać dwuznacznych określeń. - powiedziałaś lekko zirytowana.
- Ehh, _____, jesteś naprawdę zboczona. - westchnął. - Myślisz tylko o jednym.
       Westchnęłaś. Czemu teraz czułaś się przy nim tak lekko? Bez strachu i żadnych innych obaw? Ufałaś mu. To wina tego naznaczenia?
- Co chcesz zjeść? - zapytałaś go, ruszając do drzwi.
- Cokolwiek i jak najwięcej. Nie jadłem od szesnastu lat. - powiedział. - Jestem naprawdę głodny.
- Szesnaście lat? - weszliście do kuchni.
- Szesnaście. - odparł krótko. - Nie możesz się pospieszyć?
- Nie mogę. - powiedziałaś. - Nie poganiaj mnie.
- To zaklęcie chyba za bardzo na ciebie podziałało. - westchnął.
- Nie mój problem. - odparłaś i wzięłaś się za gotowanie.
       Dłuższy czas potem w końcu skończyłaś, a demona najwidoczniej zadowoliła ilość jedzenia jaką mu przygotowałaś. Zjadł wszystko w wyjątkowo szybkim czasie. Wszystkie naczynia włożyłaś do zmywarki. O dziwo wszystko weszło.
- Mam pytanie. - usiadłaś naprzeciw chłopaka.
- To pytaj.
- W którym momencie cię wywołałam? - byłaś tego ciekawa.
- W momencie kiedy wyraziłaś głębokie zainteresowanie moją osobą. - odpowiedział.
- Nic takiego wcale nie wyrażałam. - odparłaś.
- Nie?
- Nie.
- Jesteś tego pewna?
- Nie byłoby takiej możliwości, bym zainteresowała się tob- Co robisz? - spojrzałaś na jego dłonie. Rozpinał swoją koszulę, która zaczęła odkrywać idealnie wyrzeźbione ciało, które... Odwróciłaś od niego wzrok lekko zawstydzona.
- No co? Już nie ciekawi cię, co jest pod spodem? - zapytał.
- Ani słowa więcej. - odparłaś zawstydzona.
       Zaśmiał się.
- Naprawdę łatwo doprowadzić do takiego stanu. - odparł rozbawiony.
- Ha, ha, ha. - burknęłaś i podniosłaś się. - Idę pod prysznic.
- To zaproszenie? - zapytał zaintrygowany.
- Yah! - spojrzałaś na niego znów czerwona.
       Ponownie wybuchł śmiechem.
- Idealnie spełniasz swoje zadanie. Naprawdę, jesteś genialna. - powiedział.
       Prychnęłaś i ruszyłaś do siebie. Zabrałaś to co było ci potrzebne i poszłaś do łazienki wziąć szybki prysznic. Później wróciłaś do swojego pokoju. Tam zastałaś demona. Leżącego na twoim łóżku. W samej bieliźnie.
- Co... ty... robisz...? - zapytałaś.
- Leżę?
- Ale czemu akurat tutaj?! I na dodatek w bokserkach?! - zapytałaś.
- Jak chcesz to mogę je zdjąć. - odparł i złapał za gumkę.
- ANI MI SIĘ WAŻ!! - krzyknęłaś od razu, zakrywając oczy.
       Po raz kolejny odpowiedział ci śmiech. Westchnęłaś jedynie ciężko. Ściągnęłaś dłonie z oczu. Zastanawiałaś się, jak masz z nim wytrzymać.
- Dowiem się co tu robisz? - zapytałaś, nie patrząc na niego.
- Przeszkadzam ci?
- A jak powiem, że tak, to pójdziesz? - spojrzałaś na niego z nadzieją.
- Nie. Wtedy cała zabawa nie była by taka ciekawa. - odparł.
       Westchnęłaś równie ciężko, jak przed chwilą.
- I co zamierzasz tu robić? - zadałaś kolejne pytanie.
- Masz jakieś interesujące propozycje? - zaczęłaś się na poważnie zastanawiać, czy jeśli go uderzysz to go zaboli czy nie.
- Znamy się dzień, nawet niecały. Na dodatek jesteś demonem. Nie uważasz, że dla jednej szesnastolatki to za dużo, jak na jeden dzień? - zapytałaś.
- Psujesz zabawę. - odparł obrażonym tonem.
- Suga! - rzuciłaś w niego poduszką, którą miałaś pod ręką.
       Trafiłaś prosto w jego twarz. Kiedy poduszka zsunęła się z niej i odsłoniła jej wyraz, przełknęłaś nerwowo ślinę. Mina demona nie była ciekawa.
- Chciałem się podroczyć i sobie pójść, ale teraz na pewno tego nie zrobię. Będziemy spać razem, czy tego chcesz czy nie. - odparł z westchnięciem.
- A-A ubierzesz się czy nie? - zapytałaś z minimalnym rumieńcem. Mimo wszystko i tak miałaś podejrzenia co do tej nocy.
- A chcesz bym się ubrał? - odpowiedział ci pytaniem. Skinęłaś głową. - Więc nie.
- Robisz mi na złość? - spytałaś lekko zirytowana.
       Światło zgasło.
- Chodź już spać. Sama mówiłaś, że to było dla ciebie za dużo, jak na jeden dzień. - odparł, przykrywając się. Stałaś chwilę i zastanawiałaś się, czy jednak nie spać w salonie. - ______, chodź. Nie gryzę. - powiedział. - Bez potrzeby. - dodał po chwili.
- Nie musiałeś tego dodawać.
- Idziesz czy mam po ciebie pójść?
- Idę. - podeszłaś do łóżka. Patrzyłaś na chłopaka dłuższą chwilę.
- Wiem, że ci się podobam, ale napatrzysz się potem. Teraz kładź się. - polecił.
       Zaczerwieniłaś się mocno. Położyłaś się według polecenia, nawet nie zaprzeczając jego słowom. Ułożyłaś się na skraju łóżka, by znajdować się jak najdalej od demona. Niedługo po tym poczułaś jego rękę na swojej talii. Przyciągnął cię do siebie, przytulając delikatnie.
- Więc nawet nie zaprzeczysz, co? - szepnął cicho do twojego ucha.
- Dobranoc. - odparłaś, ignorując go.
- Taka oschła. - zaśmiał się cicho. - Dobranoc.
***
       Minął jakiś czas. Nie miałaś pojęcia, że życie z demonem na karku będzie takie ciężkie. Nikt oprócz ciebie go nie widział, a on korzystał z tego w każdy możliwy sposób. Mama i babcia miały cię już chyba za całkowicie nienormalną. Na szczęście wyjeżdżały często do cioci. Dlatego też dla nikogo nie wydawałaś się walnięta, kiedy gadałaś do ściany, łóżka, krzesła czy drzwi. Właśnie w ten sposób widziała to twoja rodzina. No dobra. Był jeszcze ktoś, kto widział Sugę. Twoja kotka – Jinnie. Na początku nie była przekonana do demona, ale później bardzo spodobała jej się jego obecność. Nie wiedziałaś, co chłopak zrobił, że Jinnie go polubiła, ale stawiałaś na jakąś demoniczną sztuczkę. Twoja kotka nie przepadała za żadnych facetem. Często zastanawiałaś się czemu. Jakiegoś rodzaju uprzedzenie?
       Wyszłaś spod prysznica i owinęłaś się ręcznikiem. Wtedy zauważyłaś coś, a raczej kogoś. Suga stał oparty o framugę drzwi i przyglądał ci się z tym swoim uśmieszkiem. Automatycznie spaliłaś buraka. Patrzyłaś na niego zaskoczona.
- C-Co ty tu robisz? - zapytałaś.
- Patrzę. - odparł, uśmiechając się bardziej, widząc twoją czerwoną twarz.
- Wyjdź. - nakazałaś.
- Czemu? - spojrzał na ciebie zdziwiony.
- Bo mam na sobie tylko ręcznik? - powiedziałaś dalej czerwona.
- Twoje argumenty do mnie nie przemawiają. - odpowiedział, po czym zamknął drzwi, wchodząc do pomieszczenia.
- Yah! Co robisz? - zaczerwieniłaś się jeszcze bardziej.
- Zamykam drzwi.
- A-Ale po co? - zająknęłaś się.
       Uśmiechnął się kącikiem, po czym pokonał dystans, dzielący was, w błyskawicznym tempie. Stał tuż przy tobie. Cofnęłaś się. Chciałaś cofnąć się jeszcze, ale przeszkodziła ci w tym ściana. Przyległaś do niej. Demon ponownie zbliżył się do ciebie. Twoje znamię dało o sobie znać, piekąc przez sekundę. Zdziwiłaś się lekko, ale dla Sugi nie było to zaskoczeniem.
- To przez to, że masz brudne myśli, zboczeńcu. - odparł, a twoja twarz spłonęła.
       Spuściłaś wzrok. Chłopak jednak ujął twój podbródek i nakazał patrzeć sobie w oczy. Wasze twarze byli blisko siebie. Za blisko. Przełknęłaś nerwowo ślinę. Patrzył ci w oczy, jakby czegoś w nich szukał. Ponownie uśmiechnął się kącikiem. Przysunął swoją twarz jeszcze bliżej. Wasze usta dzieliły milimetry. Czułaś na nich jego oddech. Zbliżył się, jakby miał zamiar cię pocałować. Prawie poczułaś jego wargi na swoich. Prawie ponownie czułabyś to, co czułaś przy waszym pierwszym pocałunku. Prawie – to słowo wydawało się być zbyt uciążliwe. A najgorsze było to, że się z tobą droczył. Robił to specjalnie.
      Jęknęłaś niezadowolona, gdy się odsunął. Suga uśmiechnął się triumfalnie.
- Czemu... to robisz? - zapytałaś cicho.
- Ale o czym mówisz?
- Czemu się ze mną droczysz? - zadałaś kolejne pytanie równie cicho.
- ______, ale ja się z tobą nie droczę. - założył ci kilka twoich mokrych kosmyków za ucho, uśmiechając się pod nosem. - Ja tylko sprawdzam jak na mnie reagujesz.
      To go bawi, czy jak?
- Bawi cię to? - spojrzałaś na niego.
- Może. - odparł. - Ale daje mi to więcej satysfakcji.
- Bo?
- Bo wiem, że mnie chcesz. - szepnął do twojego ucha, po czym odsunął się od ciebie.
- Nieprawda. - zaprzeczyłaś od razu.
- Możesz zaprzeczać, ale nie przed samą sobą. Pragniesz mnie, ______. I jesteś tego całkowicie świadoma. - uśmiechnął się kącikiem, po czym zniknął z łazienki.
       Westchnęłaś zawstydzona. Ubrałaś się i poszłaś do pokoju. Nie zasnęłaś od razu. Zanim udało ci się to zrobić, myślałaś nad słowami Sugi. Czy miał rację?

       Przez kilka kolejnych dni cały czas chodziło ci to po głowie. Nie wiedziałaś co masz o tym myśleć. Chciałaś jego bliskości. Tego byłaś pewna. Czułaś się wtedy całkiem inaczej. Jego dotyk, nawet kiedy się z tobą droczył, był... Delikatny, czuły, tak jakby wcale nie chciał ci niczego zrobić. Nigdy też nie powiedział, że coś ci zrobi, ale czy aby na pewno tak będzie? Przecież był demonem. Nie wiedziałaś o nim za dużo. Ale chciałaś by był przy tobie. Jednak dla niego byłaś przecież tylko rozrywką...

       Weszłaś do swojego pokoju. Standardowo Suga paradował bez koszulki, odsłaniając swój umięśniony tors. Usiłowałaś na niego nie patrzeć.
- Możesz się ubrać? - zapytałaś.
- Nie.
- Chcesz mi zrobić na złość? - spojrzałaś na niego, co było błędem, gdyż twoją uwagę przyciągnęły jego mięśnie.
       Przełknęłaś nerwowo ślinę. Demon znalazł się przy tobie w błyskawicznym tempie.
- Nie okłamujmy się. Wcale nie chcesz bym się ubrał. - szepnął ci do ucha.
- Po-Po czym to... wnioskujesz? - niepotrzebnie się zająknęłaś co nie mogło ujść uwadze chłopaka.
- Jąkasz się i rumienisz. Może po tym. - czułaś jego oddech na swojej szyi.
Przełknęłaś nerwowo ślinę po raz kolejny.
- Chcesz mnie dotknąć, prawda? - zapytał, uśmiechając się kącikiem. - Kuszę cię?
- Tak. - odparłaś bez zastanowienia, co zdziwiło lekko nawet demona.
       Automatycznie spuściłaś wzrok cała czerwona. Mogłaś się nie odzywać. Suga uśmiechnął się pod nosem. Ujął twoją dłoń i usadowił ją na swoim torsie.
- Droga wolna. - odparł. - Możesz dotykać mnie ile tylko będziesz chciała. Nie mam nic przeciwko.
- Zboczeniec. - zabrałaś szybko dłoń, robiąc się jeszcze bardziej czerwona co o dziwo było możliwe.
- Sama powiedziałaś, że tego chcesz. - odparł.
       Cofnęłaś się, a za tobą oczywiście musiała stać nieszczęsna ściana. Chciałaś uciec bokiem, ale demon oparł rękę tuż obok twojej głowy.
- Nie uciekaj. - odparł cicho, jakbyś sprawiała mu przykrość. - Proszę...
       Jego oczy wyrażały... smutek?
       Przysunął się do ciebie powoli. Patrzył na ciebie uważnie swoimi pięknymi oczami. Delikatnie dotknęłaś jego policzka, po czym pogłaskałaś go po nim. Przymknął oczy. Wtulił się w twoją dłoń, nakrywając ją swoją.
- Nie chcę żebyś ode mnie uciekała. - odparł i cmoknął wewnętrzną stronę twojej dłoni, po czym otworzył oczy.
- Nie ucieknę... - odparłaś, odwracając od niego wzrok. Jego zachowanie nie było podobne do wcześniejszego.
       Ujął twój podbródek i pocałował cię czule.
- Wbrew pozorom... Nie jesteś tylko moją zabawką. Mimo że tak właśnie o sobie myślisz. - odparł. - Jesteś czymś więcej.
- Czymś? - zapytałaś. - Naprawdę miłe...
- Ehh... Kimś więcej. Mogłabyś nie łapać mnie za słowa?
- Nie, jeśli są znaczące. - odpowiedziałaś.
- Od kiedy jesteś taka rozmowa, gdy jestem blisko? - spojrzał na ciebie z uśmiechem.
- Odkąd wiem, że jestem czymś więcej... - odparłaś.
- Lubisz wytykać mi błędy?
- Jeśli tylko się jakieś znajdą. - uśmiechnęłaś się wrednie.
- Nagle tyle odwagi... - uśmiechnął się kącikiem, po czym pocałował cię ponownie, a twoja twarz ponownie ponownie zrobiła się trochę czerwona.
       Bardzo nieśmiało oddałaś pocałunek. Demon muskał czule twoje usta. Po dłuższej chwili odsunął się.
- Mówiłem już, że uroczo wyglądasz gdy się rumienisz? - zapytał.
- Skończ mówić o moich reakcjach...
- Czemu? To bardzo ciekawy temat. - odparł, uśmiechając się. - Jednak i tak nic nie przebije twojej miny, kiedy zobaczyłaś mnie w łazience.
       Zaczerwieniłaś się mocno.
- To twoja wina. I jak w ogóle mogłeś wejść do łazienki, kiedy wiedziałeś, że tam jestem? - zapytałaś. - Obiecywałeś, że nie będziesz mnie podglądał.
- Obiecywałem...
- No właśnie. - potwierdziłaś.
- Naprawdę uwierzyłaś obietnicy demona? - zapytał, uśmiechając się wrednie.
       Teraz zburaczałaś całkowicie.
- Zboczeniec!



_______________
Annyeong~
Miałyśmy drobną przerwę, za co przepraszam, ale mamy strasznie dużo zajęć w szkole i jest naprawdę mało na inne rzeczy poza nauką TT-TT Za niedługo pojawi sie kolejny scenario z Sugą napisany przez MiLi ^-^
A co do tego scenariusza... Min Yoon Gi, mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za tak długie czekanie oraz, że Ci się spodoba *-* Nie mam pojęcia czy taki koncept przypadnie Ci do gustu...
Liczymy na Wasze opinie ^-^ Komentarze są dla nas wielką motywacją :>
Miłego weekendu~
~YooRa

sobota, 11 października 2014

V (BTS) - Przyjaciel

  

V, który zajął drugie miejsce w konkursie "DANGER"

        Prychnęłaś pod nosem i trzasnęłaś drzwiami od sypialni. Tego było za dużo. Pojedyncze łzy spłynęły po twoich policzkach. Wyszłaś z mieszkania. Słyszałaś wołanie za sobą, ale miałaś to gdzieś. Zbiegłaś ze schodów i opuściłaś blok, w którym dotychczas mieszkałaś. Wręcz idealne określenie. Nie miałaś zamiaru mieszkać z nim po tym co ci zrobił. A raczej zrobili oboje...
Wyjeżdżasz na dwa dni, a co zastajesz na powitanie? Twojego chłopaka w łóżku z twoją „najlepszą przyjaciółką”. Jaki słodki i uroczy obrazek. Miałaś ochotę się śmiać. Z własnej głupoty. Obdarzyłaś ich zbyt wielkim zaufaniem i tyle. Zastanawiałaś się tylko od kiedy to trwało.
 Lało jak z cebra. Jednak w aktualnej chwili, nie interesowało cię to, że zmokniesz. Potem zaczęłaś zastanawiać się gdzie się podziejesz. Po jakiejś godzinie w końcu coś zdecydowałaś. Byłaś już całkowicie przemoczona, a deszcz padał coraz mocniej. Westchnęłaś. Nie chciałaś być jeszcze bardziej mokra, jeśli tak się w ogóle dało. Wstałaś z ławki, na której siedziałaś. Miałaś jedno wyjście, jeśli nie chciałaś wracać do tamtego mieszkania. Ruszyłaś w stronę domu jedynej osoby, która w żaden sposób nigdy cię nie zraniła i zawsze chciała jak najlepiej. Miałaś nadzieję, że przygarnie cię chociaż na jedną noc...
Stanęłaś pod drzwiami swojego jedynego przyjaciela i wcisnęłaś guzik, po czym usłyszałaś znajomą melodyjkę. Chwilę później ujrzałaś również znajomą, wesołą twarz, na której zaczął malować się szok.
No tak... Kiedy ostatni raz się widzieliście? Chyba wtedy kiedy zaczęłaś mieszkać z Min Hyuk'iem. Wtedy Tae Tae zerwał z tobą kontakt. Nienawidził twojego chłopaka. Był przeciwny temu związkowi, tak samo jak mieszkaniu z tym osobnikiem. Mówił ci, jaki jest Min Hyuk, ale ty wolałaś to olać, bo przecież się kochacie. Nic więcej się nie liczy... Miałaś ochotę skoczyć z mostu, przez swoją głupotę. Po twoich policzkach ponownie spłynęły łzy.
- Wejdź. - odparł, otwierając szerzej drzwi.
Posłusznie weszłaś do środka. Chłopak przyglądał ci się uważnie. Po chwili przyciągnął cię do siebie i przytulił mocno.
- Pabo... - powiedział lekko podniesionym tonem, po czym objął cię jeszcze mocniej. - Mówiłem ci... - odparł łagodniej.
Wtuliłaś się w niego, pozwalając łzom płynąć. Emocje, mimo wszystko, wzięły nad tobą górę.
- Przepraszam. - odparłaś, cicho łkając.
- Za co ty mnie przepraszasz? - zapytał, głaszcząc cię po głowie. - To ty teraz masz złamane serce...
Po dłuższej chwili odsunęliście się od siebie.
- Aigoo, cała przemoczona... Coś ty robiła na dworze, kiedy tak leje? - zapytał.
- No bo nie chciałam wracać... tam. No i nie miałam co ze sobą zrobić. - odparłaś, ścierając łzy z policzków.
- Czemu od razu nie przyszłaś do mnie? - spojrzał na ciebie z wyrzutem.
- Bo... Nasze stosunki... I ja nie chciałam... - zaczęłaś się plątać.
- Pabo. - starł kciukiem ostatnią łzę z twojego policzka. - Bez względu na to co się działo między nami przez ostatnie tygodnie... Jestem twoim przyjacielem, zawsze możesz do mnie przyjść. - spojrzał ci w oczy. - Rozumiesz?
Skinęłaś głową.
- Ano... Tae Hyung? - spuściłaś wzrok.
- Hm?
- Mogłabym zostać u ciebie na noc? - zapytałaś. - Obiecuję, że tylko jedną. - dodałaś szybko.
Chłopak zaśmiał się.
- Możesz zostać tak długo, jak będziesz chciała. - powiedział. - A teraz idziesz wziąć kąpiel, bo się przeziębisz.
Skinęłaś głową. Weszliście do salonu.
- Dam ci jakieś rzeczy do spania, a te trzeba wysuszyć. - odparł. - Poczekaj chwilę. - ruszył do swojej sypialni.
Po niedługiej chwili wrócił do ciebie. Uśmiechnął się, podając ci ubrania.
- Pamiętasz jeszcze, gdzie jest łazienka, prawda? - zapytał.
- Tak, dzięki. - odparłaś, uśmiechając się blado.
- Yah, uśmiechnij się normalnie. - pociągnął cię za policzki.
- Uśmiecham się normalnie. - odparłaś, ściągając z twarzy palce chłopaka.
- Względnie.
- Normalnie. Widzisz? - wyszczerzyłaś zęby.
       V, bo również tak na niego mówiłaś, zmierzwił ci włosy.
- Lepiej idż się już kąpać. - lekko pchnął cię w stronę łazienki.
- Idę, idę. - odparłaś i otworzyłaś drzwi do owego pomieszczenia.
Twoja kąpiel nie trwała zbyt długo. Wysuszyłaś biernie włosy, by nie zostały całkowicie mokre. Ubrałaś rzeczy, które dostałaś od Tae Hyung'a. Niedługo później wyszłaś z łazienki. Skierowałaś się do salonu. Chłopak siedział na kanapie, oglądając jakieś show. Uśmiechnął się do ciebie.
- Musisz być zmęczona. - odparł.
- Trochę. - potwierdziłaś.
- Odpowiada ci spanie w moim łóżku? - zapytał z uśmiechem.
- Nie odpowiada. - odparłaś, a ten spojrzał na ciebie ze zdziwieniem na twarzy. - A gdzie ty będziesz spał?
- No, na kanapie. - odpowiedział.
- Ja będę spać na kanapie. - oznajmiłaś.
- Nie dam ci tu spać.
- Czemu zawsze musisz wszystko utrudniać? - zapytałaś.
Rozłożył się na kanapie i nakrył się kocem, który musiał wcześniej sobie przygotować. Udawał, że śpi.
- Jak dziecko. - odparłaś i podeszłaś do kanapy. - Tae Tae, no weź, złaź. Chcę się położyć.
Odwrócił się do ciebie plecami.
- Kim Tae Hyung, wiem, że nie śpisz. Przestań udawać! - tyknęłaś go palcem w plecy.
Ten, jak na zawołanie, zaczął chrapać. Usiadłaś na podłodze.
- Yah! - szturchnęłaś go lekko. - Tae Tae... - jęknęłaś.
Od tamtej pory cały czas dźgałaś go w plecy. Po jakimś czasie chłopak w końcu obrócił się do ciebie.
- Nie dasz mi spać? - zapytał lekko zachrypniętym głosem.
- Na pewno nie tutaj. - odpowiedziałaś.
V westchnął. Podniósł się z kanapy. Ty również wstałaś.
- W takim razie, śpimy razem. - odparł, ciągnąc cię za sobą do sypialni. - Jesteś na mnie skazana. - dodał.
- Przeżyję. - odparłaś z uśmiechem.

Wstaliście rano. Znaczy Tae Tae wstał. Ty miałaś zamiar jeszcze pospać.
- Wstawaj, śpiochu. - szturchnął cię lekko. - Zrobiłem śniadanie.
Odwróciłaś się w jego stronę. Uśmiechał się szeroko, w rękach trzymając tacę z posiłkiem. Uśmiechnęłaś się i przeniosłaś do pozycji siedzącej. Podał ci tacę z twoimi ulubionymi naleśnikami.
- Dziękuję. - odparłaś z uśmiechem.
- Nie ma za co. - wyszczerzył się.
Jadłaś je, co chwilę się uśmiechając. Tae rozśmieszał cię na różne sposoby. Niestety na próżno. Przecież musiałaś zabrać dzisiaj swoje rzeczy z mieszkania byłego chłopaka. Nie wiedziałaś nawet gdzie się podziejesz. Nie chciałaś siedzieć Tae Hyung'owi na głowie. Musiałaś zabrać swoje rzeczy i coś sobie znaleźć.
Po posiłku poszłaś do łazienki. Po skończeniu porannej toalety i przebraniu się z powrotem w swoje rzeczy, wyszłaś z niej.
- Idę na chwilę do sklepu. - zmierzwił ci włosy. - Dasz sobie sama radę?
- Nie mam pięciu lat, Tae. - odpowiedziałaś mu tym samym.
- Może nie oficjalnie. - wystawił ci język. - Ale mentalnie jak najbardziej.
- Chyba ty. - również wystawiłaś mu język.
Patrzył na ciebie uważnie, po czym spoważniał. Zbliżył się do ciebie. Objął cię mocno. Lekko się zdziwiłaś taką szybką zmianą zachowania.
- Kiedy wrócę, pójdziemy po twoje rzeczy. - powiedział. - Jeśli myślałaś o pójściu tam samej, to o tym zapomnij.
- I mam u ciebie zostać, ta? - zapytałaś.
- Tak, zostaniesz u mnie. - odparł.
- Nie chcę ci siedzieć na głowie. - odparłaś. - I tak już dużo dla mnie zrobiłeś, przyjmując mnie na tę noc.
- Jestem twoim przyjacielem, tak? - spojrzał ci w oczy. - Mówiłem, możesz tu zostać ile chcesz.
- Nie chcę ci przeszkadzać. - odparłaś.
- Nie będziesz mi przeszkadzać. - odpowiedział.
Westchnęłaś.
- Jesteś tego pewien? - zapytałaś, patrząc na niego uważnie.
- Tak. Jestem twoim przyjacielem, więc jak mógłbym cię teraz stąd wyrzucić? Za bardzo bym się o ciebie martwił. - uśmiechnął się.
- Dziękuję. - odparłaś i przytuliłaś go. - Za wszystko.
- Nie musisz mi dziękować. - zaśmiał się cicho. - To ja dziękuję, że do mnie przyszłaś. Nawet nie wiesz, jak bardzo za tobą tęskniłem.
- Ja za tobą też. - powiedziałaś.
Pogłaskał cię po głowie. Odsunęliście się od siebie. Tae Tae znów uśmiechnął się.
- To poczekaj na mnie, zaraz wracam. - odparł i otworzył drzwi.
- Czekam. - uśmiechnęłaś się.
Tae wyszedł, a ty usiadłaś na kanapie i włączyłaś sobie telewizor. Nic lepszego do roboty nie miałaś. Posprzątałabyś, ale V wszystko już zrobił. Westchnęłaś. Zajęłaś się skakaniem po kanałach. Po dłuższym czasie zaczęłaś zastanawiać się gdzie jest Tae Hyung. Miał zaraz wrócić, a nie było go co najmniej godziny. Usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłaś się i ruszyłaś w stronę przedpokoju. Pierwsze co rzuciło ci się w oczy rozcięcie w prawym kąciku ust przyjaciela.
- Yah! Co ci się stało? Biłeś się? - podbiegłaś do niego i przyjrzałaś się wardze.
- Wywróciłem się tylko. - odparł.
- Jasne. - spojrzałaś na niego. - Czemu kłamiesz?
- Nie kłamię. Wywróciłem się. - minął cię.
- Tae Hyung! -  pociągnęłaś go za nadgarstek.
- Hyo Rin, przywiezie twoje rzeczy wieczorem. - powiedział cicho, nie patrząc na ciebie.
Kiedy usłyszałaś imię „przyjaciółki” spojrzałaś na niego zaskoczona.
- Co u niej robiłeś? - zapytałaś. - I co ci się stało?
- Naprawdę miałem zamiar iść z tobą do jego mieszkania, ale przypominając sobie twój wczorajszy stan...  -- Poszedłem do Hyo Rin...- przerwałaś mu.
- Skąd wiedziałeś, że ona...
- Nie wiedziałem, dopóki nie zobaczył mnie jej chłopak, który pomylił mnie z tym kretynem. - wskazał na swój kącik. - Tak to się stało.
Przyjrzałaś się ranie.
- Pomijając nic nieznaczącą resztę, dogadałem się z nią w sprawie twoich rzeczy. Koniec historii. - odparł.
- Co ma oznaczać, ta „nic nieznacząca reszta”? - zapytałaś.
- To co oznacza. - usiadł na kanapie.
Westchnęłaś.
- Gdzie masz apteczkę? - spojrzałaś ponownie na
- W dolnej szafce, w łazience. Czemu pytasz? - posłał ci zdziwione spojrzenie.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i ruszyłaś do łazienki.
Tae Hyung zawsze był nieprzewidywalny. Nigdy nie wiedziałaś, co chce zrobić. Teraz byłaś mu wdzięczna, a jednocześnie trochę zła na siebie. Był przez ciebie ranny. No dobra, nie była to jakaś wyjątkowo poważna rana, ale mimo wszystko ciągle rana.
Wróciłaś do salonu z apteczką. Usiadłaś na kanapie obok chłopaka. Ten już domyślił się po co ci była apteczka. Odwrócił się w twoją stronę. Zbliżyłaś się do niego, po czym lekko skropliłaś ranę. Tae syknął cicho. Przetarłaś ją wacikiem kosmetycznym, po czym ponownie minimalnie polałaś wodą utlenioną. Lekko podmuchałaś ranę, by nie piekło.
- Już starczy. - odparł chłopak, odsuwając się od ciebie gwałtownie.
- Ale ja jeszcze nie skończyłam...- byłaś lekko zdziwiona.
- Tyle wystarczy, naprawdę. - powiedział, wstając.
Patrzyłaś na niego zdziwiona. Tae zabrał apteczkę i poszedł do łazienki.

***

Minęło kilka tygodni. Tak jak Tae Hyung powiedział – zostałaś u niego. Kupił nową kanapę, która była znacznie większa od poprzedniej. I od tamtej pory spał w salonie. Chciałaś go przekonać, że ty możesz spać na kanapie, ale nawet tego nie słuchał.
Ogólnie wszystko układało się świetnie, odkąd zerwałaś z Min Hyuk'iem. Początki były trudne. Chodził wszędzie, gdzie była chociaż najmniejsza szansa na spotkanie ciebie. Uczelnia, twoja dorywcza praca, ulubione miejsca – był wszędzie. Jedynym miejscem do którego nie odważył się przyjść, to mieszkanie Tae. Przynajmniej tam miałaś spokój. Po jakimś czasie, twój były chłopak zrozumiał, znaczenie tego określenia.

Sobota. Tego dnia postanowiliście spędzić wieczór, przy oglądaniu filmów. Przygotowaliście popcorn i wszystko co jeszcze było wam potrzebne. Obejrzeliście dwie komedie, po czym chcieliście odmiany. Skoro się pośmialiście, to teraz przyszedł czas na jakiś horror. Nie oglądałaś ich za często, za to Tae Tae miał ich trochę za sobą. Pozwoliłaś mu wybrać, co będziecie oglądać. To był błąd. Ogólnie błędem było wybieranie horroru, ale skąd mogłaś wiedzieć, że tak to się skończy? Nie spodziewałaś się tak strasznego horroru. Tak minimalnie ironiczne.
Film nie zaczął się tak źle. Nie wydawał się taki straszny. Naprawdę. Nawet po tym jak się skończył, jakoś szczególnie tego nie odczułaś. Horror jak każdy inny. Taa, jasne. Wszystko zaczęło się, po rozdzieleniu się z Tae Tae. Ty ruszyłaś do sypialni, a on został w salonie. Względnie wszystko było dobrze. Względnie.
Położyłaś się, przykryłaś kołdrą i chciałaś zasnąć. Chciałaś. Na początku się wierciłaś, później jednak już zasypiałaś. Można powiedzieć zasypiałaś... Każde najmniejsze skrzypnięcie zmuszało cię do rozglądania się po pokoju. To była ta najgorsza rzecz po obejrzeniu horroru. Zawsze tak miałaś.
Wytrzymałaś dłuższy czas, jednak, chyba po godzinie, wstałaś z łóżka. Postanowiłaś zaciągnąć Tae, żeby spał z tobą. Wiedziałaś, że sama na pewno nie zaśniesz. Wyszłaś więc z sypialni. Przed tobą rozciągnął się, mimo że krótki, to ciemny korytarz. Ruszyłaś powoli, co chwila rozglądając się na każdą stronę. Mijałaś spokojnie aneks kuchenny, dopóki nie poczułaś, czyjegoś uścisku na nadgarstku. Pisnęłaś.
- _____? - usłyszałaś za sobą głos przyjaciela. Odetchnęłaś z ulgą. - Co tu robisz?
Odwróciłaś się w jego stronę.
- Prześpisz się ze mną? - zapytałaś.
- Składasz bardzo ciekawe propozycje. - odparł lekko zmieszany chłopak.
Spojrzałaś na niego, nie rozumiejąc.
- Nie o to mi chodziło, pabo. - uderzyłaś dłonią w jego nagi tors. Nie zauważyłaś wcześniej, że nie ma na sobie koszulki. Nie przywykłaś do tego. Lekko się zaczerwieniłaś.
- Wiem. - uśmiechnął się. - Boisz się?
- Nie boję. - zaprzeczyłaś szybko. Za szybko.
- Aigoo... Boisz się... - uśmiechnął się szeroko.
- Nieprawda. - odparłaś lekko zawstydzona.
- Chodź. - chwycił twoją dłoń i poszliście do sypialni.
Ułożyłaś się na łóżku, a Kim zaraz obok ciebie. Tae przytulił cię od tyłu. Zaczerwieniłaś się. Nie wiedziałaś czemu cię to zawstydza. Twój przyjaciel zawsze się do ciebie przytulał, więc czemu teraz tak na to reagowałaś?
- Słodkich snów. - szepnął cicho swoim niskim głosem.
Przeszły cię ciarki. To już kolejny raz, na którym się przyłapałaś. Ostatnio coraz częściej inaczej reagowałaś na różne gesty chłopaka. Nie wiedziałaś co się z tobą dzieje. Znaczy, na myśl szło ci jedno – zakochałaś się w Kim Tae Hyung'u. Ale to oczywiście odrzucałaś od siebie od razu. Przecież Tae był twoim przyjacielem.
Myśląc nad tym, nawet nie zauważyłaś kiedy zasnęłaś.

Obudziłaś się prawie w południe, wtulona w tors przyjaciela.
- Obudziłaś się? - zapytał lekko zaspanym głosem.
- Mm. - mruknęłaś i ponownie wtuliłaś się w jego tors, chcąc dalej spać.
- Śpioch. - zaśmiał się cicho. - Wstajemy.
- Nie bądź taki... Daj mi pospać. - odparłaś cicho.
- Przykro mi. Wstajemy. - odparł, przenosząc się wraz z tobą do pozycji siedzącej.
- Wredny. - spojrzałaś na niego z wyrzutem.
- A ty słodka. Szczególnie z tą szopą na głowie. - pogłaskał cię po włosach.
- Haha. - odparłaś. - Śmiej się dalej.
Uśmiechnął się i podniósł z łóżka.
- Zrobisz śniadanie? - zapytał, rzucając ci proszące spojrzenie.
- Zrobię. - odparłaś, przecierając oczy.
  Tae uśmiechnął się szeroko i powędrował do łazienki. Podniosłaś się z łóżka i upięłaś włosy w wysoką kitkę. Skierowałaś się do kuchni. Zastanawiałaś się, co zrobić na śniadanie. Po dłuższym namyśle w końcu udało ci się zdecydować. Zabrałaś się do robienia tostów. Niedługo później wszystko było gotowe. V wyszedł z łazienki i przyszedł do kuchni. Uśmiechnęłaś się w jego stronę. Odwzajemnił uśmiech i usiadł przy stole. Zabraliście się za jedzenie.
- Nudzi mi się. - jęknęłaś, kończąc posiłek.
- Jest niedziela, czego ty oczekujesz? - zapytał Tae, przeciągając się.
- Nie wiem. Czegokolwiek. Naprawdę. - odparłaś.
- Hmm, to może jakiś spacer lub coś w tym stylu? - zaproponował.
        Zastanowiłaś się. Nie chciało ci się nigdzie iść, no ale cóż. Lepsze wyjście niż nudzenie się i marudzenie w domu.
- Okay. - odpowiedziałaś.
- Idziemy od razu? - zapytał.
- To czekaj, ogarnę się. - powiedziałaś i ruszyłaś przygotować się do wyjścia.
  Niedługo później byłaś gotowa. Wyszliście na dwór. Może i nie było jakoś wyjątkowo słonecznie, ale przynajmniej nie padało. Spacerowaliście sobie, rozmawiając. Co jakiś czas wybuchaliście śmiechem, kierując na siebie spojrzenia przechodniów. Co niektórzy się uśmiechali. Lecz większość patrzyła na was mniej przychylnie. Niestety niedługo później zaczęło padać, co minimalnie zniszczyło wam humor. Zdecydowaliście, że schowacie się w jednej z kawiarni. Wybraliście sobie miejsca w kącie, przy jednym z okien. Kelnerka podeszła do was. Była mniej więcej w twoim wieku, może trochę starsza.
- Mogę przyjąć zamówienie? - zapytała, uśmiechając się lekko w stronę Tae Hyung'a.
Ten odwzajemnił jej uśmiech. Po chwili między nimi nawiązał się pewnego rodzaju... flirt... Mogłaś powiedzieć, że nic ci w tym nie przeszkadzało, ale poczułaś jakby ukłucie zazdrości.
Tae po jakimś czasie złożył zamówienie i uśmiechnął się do ciebie szeroko. Odwróciłaś od niego wzrok, udając, że dostałaś jakąś wiadomość. Wasze zamówienie pojawiło się wyjątkowo szybko. Jednakże owa kelnerka nie miała zamiaru równie szybko odejść od waszego stolika. Lekko zirytowana, zajęłaś się gorącą czekoladą.
To nie tak, że byłaś zazdrosna o Tae Tae. No bo czemu miałabyś być o niego zazdrosna? To twój przyjaciel.
Ale za to, jaki przystojny...
Zakrztusiłaś się czekoladą. To co pomyślałaś przed chwilą... Wcześniej, nigdy nie przyznałaś tego. Znaczy, widziałaś, że Tae Hyung jest nie przeciętnej urody, ale... Był przystojny, tylko nigdy nie zwracałaś na to większej uwagi, więc czemu teraz?
Kelnerka wraz z twoim przyjacielem skierowali na ciebie wzrok.
- Yah, musisz uważać. - od razu skarcił cię Tae, przyglądając ci się uważnie.
- Ta. - mruknęłaś. - Mianhe.
- Wszystko w porządku? - zapytała dziewczyna, narzucając na twarz wymuszony uśmiech.
- Tak. - odparłaś. - Dziękuję. - dodałaś, uśmiechając się lekko.
Kelnerka odeszła od waszego stolika.
- Aigoo... Na pewno nic ci nie jest? - zapytał Kim.
- Na pewno. - odparłaś. - Już mówiłam.
Tae uśmiechnął się i zajął się swoim napojem. Nie wiedziałaś na czym masz zawiesić swój wzrok, a twój, w połowie pełny kubek, przestał być interesujący. Stanęło na Tae Tae. Sama nawet nie zauważyłaś, gdy zaczęłaś mu się przyglądać. Ty nie. On tak.
- Wiem, że jestem przystojny, ale nie musisz mi tego tak udowadniać. - zaśmiał się cicho Tae.
Zaczerwieniłaś się i skierowałaś wzrok na swój kubek. Normalnie to byś mu się jakoś odgryzła. Ale nie potrafiłaś. Mimo że w twojej głowie była tylko jedna myśl i wszystko ci to udowadniało, ty nadal to od siebie odpychałaś. Tae Hyung to twój przyjaciel, nikt więcej. Tej wersji się trzymajmy.

Wieczorem nie mieliście żadnych większych planów. Poszłaś do łazienki, wziąć prysznic. Zapomniałaś całkowicie o zabraniu ubrań. Wzięłaś ze sobą tylko bieliznę. Geniusz. Ubrałaś to co miałaś. Wyszłaś z łazienki, rozglądając się. Nie miałaś zamiaru paradować w samej bieliźnie przed Tae. Telewizor w salonie był włączony, więc zrozumiałaś, że tam właśnie znajduje się przyjaciel. Uśmiechnęłaś się lekko i szybko skierowałaś się w stronę sypialni, w której posiadałaś swoją rzeczy. Niestety, nic nie mogło być takie jak ty chciałaś. Tae Hyung wcale nie znajdował się w salonie. Nie. Znajdował się właśnie w sypialni. Wiedział kiedy tam pójść.
Stałaś, patrząc na niego tępym wzrokiem. Wiedziałaś, że aktualnie twoja twarz jest cała czerwona. Na dodatek Tae przyglądał ci się. Widziałaś to, co jeszcze bardziej cię zawstydziło. V podszedł bliżej ciebie. Zrobiłaś krok w tył, przez co przylegałaś plecami do ściany. Spuściłaś wzrok. Chłopak ponownie się do ciebie zbliżył. Nie do końca potrafiłaś zrozumieć aktualną sytuację.
Kim usadowił swoją prawą rękę obok twojej głowy. Spojrzałaś na niego. Przełknął nerwowo ślinę, po czym zbliżył swoją twarz do twojej. Czułaś, że robi ci się bardzo gorąco. Tae przyglądał się twoim wargom, po czym jeszcze się do nich przysunął. Wasze twarze dzieliły zaledwie milimetry. Byłaś pewna, że zaraz cię pocałuje. Jednak tego nie zrobił. Zacisnął dłoń w pięść i wyszedł z pomieszczenia.
Twoje serce biło strasznie szybko. Wzięłaś głęboki oddech. Próbowałaś się w jakiś sposób uspokoić, ale to nie było takie łatwe. Tae Hyung prawie cię pocałował. Co ty miałaś o tym myśleć? Przecież byliście przyjaciółmi, tak?

Przez następne trzy dni, prawie się do siebie nie odzywaliście. Ciche przywitania, które między sobą wymienialiście były jedyną formą komunikacji. To cię denerwowało, ale co mogłaś poradzić? Miałaś zbyt wielki mętlik w głowie.
Wieczorem siedziałaś sobie w salonie. Tae gdzieś wyszedł jakiś czas temu, a ty zajęłaś oglądaniem ulubionej dramy. Po godzinie drama się skończyła i zaczęło się jakieś show. Po kolejnej godzinie zaczęłaś zastanawiać się, gdzie jest Tae Hyung. Naprawdę zaczęłaś się martwić. Nie wiedziałaś gdzie był, a zrobiło się naprawdę późno. Po następnej już miałaś do niego dzwonić, ale usłyszałaś, że ktoś wszedł do mieszkania. Skierowałaś się do przedpokoju. Tam zauważyłaś przemoczonego przyjaciela.
- Gdzie byłeś? - zapytałaś, przyglądając mu się.
- Na spacerze. - odpowiedział i minął cię.
- Czy ciebie pogięło? - poszłaś za nim. - Spacer w taką ulewę?
- Musiałem wyjść pomyśleć. - powiedział, ściągając z siebie mokrą koszulę.
- W taką pogodę, musiałeś akurat wyjść pomyśleć? - zapytałaś wściekła.
- Jesteś na mnie zła? - spojrzał na ciebie.
- Jak mogę nie być zła? Nie dość, że nie powiedziałeś gdzie idziesz ani kiedy wrócisz, to jeszcze wracasz przemoczony. - powiedziałaś.
- Martwiłaś się o mnie? - zapytał, jakbyś powiedziała coś szokującego.
- A czemu miałabym się nie martwić? Jesteś... - zacięłaś się na chwilę. - Dla mnie ważny...
- Myślałem, że nie chcesz mnie widzieć... - odparł cicho.
Spojrzałaś na niego zaskoczona.
- Czemu tak myślałeś? - zapytałaś.
- Ostatnio... To co zrobiłem... - powiedział cicho, spuszczając głowę. - Myślałem, że mnie nienawidzisz...
- Pabo. - odparłaś, uderzając go w tors.
- Nie nienawidzisz mnie? - zapytał.
- Nie. - odpowiedziałaś. - Nie potrafiłabym cię znienawidzić.
Chłopak uśmiechnął się lekko, po czym przytulił cię.
- Mokry. - jęknęłaś cicho, a chłopak wtulił się w ciebie. Na twojej twarzy pojawił się rumieniec.
- _____, mogę... Coś zrobić? - zapytał.
- Co? - zapytałaś.
- Po prostu mi pozwól. - szepnął prosto do twojego ucha.
- No... dobrze. - zgodziłaś się.
Chłopak odsunął się od ciebie kawałek, po czym złączył wasze wargi w pocałunku. Otworzyłaś lekko szerzej oczy. Twoje serce przyspieszyło. Nieśmiało oddałaś pocałunek. Tae przyciągnął cię do siebie trochę bliżej. Zacisnęłaś dłonie na materiale jego bokserki. Po dłuższej chwili chłopak odsunął się od twoich ust. Przejechał językiem po swoich wargach, po czym przygryzł dolną.
- Kocham cię, ______. - powiedział czule.
Zarumieniłaś się mocno. Pogłaskał cię po policzku, uśmiechając się lekko.
- Urocze. - odparł.
Spuściłaś wzrok.
- Tae Tae? - wymówiłaś cicho.
- Hmm?
- Też cię kocham. - powiedziałaś, patrząc mu w oczy.
Chłopak uśmiechnął się szeroko i cmoknął cię w czoło.
- Więc od teraz jestem twoim chłopakiem? - zapytał z uśmiechem, raczej nie spodziewając się odpowiedzi.
- Tylko moim. - odparłaś, uśmiechając się lekko.


________________
Zamówienia idą wolno, wiem i przepraszam. Obiecałam, że napiszę D.O jak najszybciej, ale przez kolejną aferę z EXO nie jestem w stanie na razie. Mianhe, ale to trochę bardzo we mnie uderzyło. Tak samo z resztą jak wszystko co dzieje się w tym roku w k-pop'ie. To po prostu straszne i cieszę się, że ten rok się w końcu kończy.
Scenariusze z Sugą ruszają powoli do przodu. Jeśli pójdzie dobrze, któreś pojawi się niedługo. Niestety Kang Jun zostaje pod znakiem zapytania. Mi Li postara się coś zrobić, ale nic nie jest jeszcze wiadome. Ewentualnie wezmę go ponownie na siebie, mimo że pierwsze próby mi nie wyszły - trzeba w końcu się za to zabrać. Jestem wdzięczna za cierpliwość.

~YooRa

środa, 24 września 2014

Zelo (B.A.P) - Tania komedia romantyczna

     


Zelo dla Candry :3

       Wyszłaś z budynku szkoły i od razu ruszyłaś w stronę domu. Miałaś już dość szkoły. Na szczęście za niedługo miały być wakacje.
Rozejrzałaś się. Niektórzy ludzie spieszyli się, zaś inni cieszyli się wolnym czasem. No bo w końcu był piątek, początek weekendu. Nareszcie trochę wolnego.Byłaś niesamowicie szczęśliwa.
Kiedy prawie dotarłaś do domu, zadzwonił twój telefon. Był to twój ojciec.
- Cześć, _____. - przywitał się.
- Hej, tato. - odpowiedziałaś mu tym samym.
- Mam do ciebie jedną małą prośbę, skarbie. - zaczął.
Wiedziałaś, że za tym telefonem coś się kryje. Ojciec rzadko kiedy dzwonił z pracy bez wyraźnej potrzeby.
- O co chodzi? - zapytałaś.
- No bo... Jak wychodziłem, zapomniałem jednej potrzebnej teczki, a teraz nie mogę się wyrwać z wytwórni...- powiedział.
Zawsze czegoś zapominał, a ty musiałaś mu to przynosić.
- Gdzie jest ta teczka? - zapytałaś.
- W moim gabinecie. Leży na biurku. Czarna z kilkoma białymi napisami. - opisał ci ją.
- Okay. Za niedługo będę w domu. Przebiorę się i ci ją przyniosę. - odpowiedziałaś.
- Dziękuję,______. Jesteś kochana. Do później. - rozłączył się.
Westchnęłaś i weszłaś do domu. Poszłaś do swojego pokoju i przebrałaś się. Później skierowałaś się do gabinetu ojca. Całe szczęście, że była tam gdzie mówił.
Często zdarzało się tak, że nie było rzeczy tam gdzie je "zostawiał". Najzwyklej w świecie zapominał, gdzie je zostawiał. Nadal nie wiedziałaś jak, mimo jego roztrzepania, wytwórnia prosperuje tak dobrze. Jednak nie wnikałaś, najwidoczniej twój ojciec był bardziej kompetentny niż się mogło wydawać.
Wzięłaś ją i wyszłaś z domu. Skierowałaś się na przystanek autobusowy. Mimo, że wytwórnia nie była nie wiadomo jak daleko, to jednak był kawałek drogi, a tobie nie chciało się iść pieszo.
Po drodze spotkałaś swoją przyjaciółkę, Yoon Soo.
- Hej. - odparłaś uśmiechnięta.
- Hej. - odpowiedziała. - Gdzie się wybierasz? - zapytała.
- Muszę jechać do taty, do wytwórni. A ty? Nie miałaś jechać przypadkiem do mamy? - zapytałaś.
- Pojadę dopiero jutro. - odparła. - Tak a propos wytwórni twojego ojca... Czemu nie chcesz, by ludzie dowiedzieli się kto jest tą "legendarną córką"? - zapytała.
- Bo to nie ma sensu. Nie chcę cały czas być zaczepiana prze ludzi i pytana o zespoły, które mój ojciec wypromował. - opowiedziałaś. - To byłoby zbyt uciążliwe.
Chwilę później musiałyście się rozdzielić. Pożegnałyście się i rozeszłyście w swoje strony. Potem przyjechał twój autobus. Wsiadłaś do niego i pojechałaś do ojca.
Na twoje nieszczęście zaczął padać deszcz. By dojść do wytwórni musiałaś przejść przez niewielki park. To można było nazwać plusem. Nie lało jak z cebra, więc w sumie i tak bardzo byś nie zmokła.
Po minięciu parku, musiałaś tylko przejść przez jezdnię. Po drugiej stronie była już wytwórnia. Jednak... Kiedy tylko weszłaś na pasy, momentalnie zaczęło padać o wiele mocniej.
Westchnęłaś.
I tak zmokłaś. Na dodatek o wiele bardziej niż się mogłaś spodziewać. Zawsze wszystko musiało iść nie po twojej myśli. Przemoknięta, ruszyłaś do budynku wytwórni.
Wpadłaś na jakiegoś chłopaka. Dopiero po przyjrzeniu mu się zauważyłaś kaptur i okulary przeciwsłoneczne.
Mimo że wyglądał trochę podejrzanie, najpierw pomyślałaś o tym po co mu te okulary, skoro pada deszcz i w sumie jest już ciemno? To cię bardziej ciekawiło.
- Przepraszam.- odparłaś i chciałaś go minąć.
On szybko zatkał ci usta i zaciągnął na tyły budynku, ta aby nikt was nie widział. Zaczęłaś się trochę bać. Nie wiedziałaś, co ma zamiar zrobić.
Słyszałaś, że ktoś biegnie w waszym kierunku. Miałaś zamiar pisnąć, ale dłoń chłopaka starannie ci to uniemożliwiała.
- Błagam, bądź cicho. - usłyszałaś jego szept.
Przestałaś się szarpać. Byłaś niewiarygodnie posłuszna.
- Widziałeś go? - był to głos jednego z pracowników wytwórni.
- Nie... Co za chłopak. Czemu nie może słuchać swojego menagera? - odparł drugi, również znajomy, głos.
Po chwili odeszli, a chłopak cię puścił.
- Kim jesteś i czego ty w ogóle ode mnie chcesz? - zapytałaś.
- Niczego. Po prostu by mnie przez ciebie znaleźli. - odparł oskarżycielsko.
- Przeze mnie? Jak ja nawet nic nie zrobiłam. - powiedziałaś.
- Ale byłaś blisko i by cię usłyszeli. Jeśli tak by było, znaleźliby mnie. - wyjaśnił.
- A możesz mi powiedzieć, kim jesteś? - zapytałaś.
- Jednym z członków zespołu z tej wytwórni. - odparł. - Zwiewałem przed menagerem... A ty... Jesteś cała mokra... - stwierdził.
- Poważnie? Ciekawe dlaczego? - zapytałaś sarkastycznie.
- Powinienem przeprosić, za przetrzymanie cię na deszczu. - podrapał się w głowę, a raczej w kaptur. - Tak więc, przepraszam. A teraz sobie idę. - odparł i minął cię.
W tym samym czasie zadzwonił twój telefon.
- _____, gdzie jesteś? Trochę tu już na ciebie czekam, nie mówiłem ci, że potrzebna jest mi dość szybko? Tak właśnie jest. Jeśli nie miałaś czasu lub...
- Jestem pod wytwórnią, tato. Zaraz u ciebie będę. - przerwałaś mu.
- Dobrze. Czekam na ciebie w studiu nagraniowym. - rozłączył się.
- Ale któ... - no i się nie dowiedziałaś.
Westchnęłaś i w końcu weszłaś do budynku.
- Przepraszam. W którym studiu jest mój ojciec? - zapytałaś, znajomą ci sekretarkę.
- Najprawdopodobniej nr 5. - odpowiedziała kobieta.
- Dziękuję. - odparłaś i ruszyłaś do wskazanego studia.
Po chwili znalazłaś się tuż pod jego drzwiami. Weszłaś.
- _____, dlaczego jesteś aż tak mokra? - zapytał, przerażony twoim wyglądem.
- Pada. Mocno. Plus ktoś mnie zatrzymał podczas tej pięknej pogody. Trzymaj tą teczkę. - wyciągnęłaś ją z torby i podałaś ojcu.
- No to ja wra...
- Czekaj, czekaj. - zatrzymał cię. - Idź do Yeon Ji i przebierz się. Jesteś zbyt przemoczona. - powiedział.
- Okay. - odparłaś i wyszłaś.
  Yeon Ji była przyjaciółką twojego ojca. W sumie to można było nazywać ją jego kuzynką.
  Pochodziłaś trochę po wytwórni, zastanawiając się gdzie może ona być. Weszłaś do innego studia nagraniowego i akurat udało ci się trafić.
- Hej. - odparłaś uśmiechnięta.
- _____... Ty jesteś cała mokra. - odparła zaskoczona.
- Minimalnie. - powiedziałaś. - Masz może coś, co nadało by się dla mnie do przebrania? - zapytałaś.
- Jasne. Chodź. - wyszłyście ze studia i skierowałyście się do jakiegoś pokoju.
- Okay. Trzymaj. - podała ci rzeczy, które przed chwilą wyciągnęła z jednych z szafek. - Wiesz gdzie jest łazienka. - uśmiechnęła się i wyszła.
       Od razu się tam skierowałaś i wzięłaś szybki prysznic. Przebrałaś się i wyszłaś. Na korytarzu wpadłaś na tego samego chłopaka, którego spotkałaś przed wytwórnią.
- Ty... - zaczęliście w tym samym czasie. - Co tu robisz?
Spojrzeliście na siebie trochę zdziwieni.
- Ja jestem...- znów zaczęliście razem.
- Mów pierwszy. - odparłaś.
- Jak mówiłem jestem w jednym z zespołów i...
- Czy przypadkiem nie uciekałeś przed menager'em? - zapytałaś.
- Nie bardzo mi wyszło, ale to już mniej ważne. A co z tobą? - spojrzał na ciebie pytająco.
- Jestem córką producenta. - odparłaś.
W wytwórni nie było to żadną tajemnicą.
- To naprawdę ty? - był chyba dość zaskoczony.
Ściągnął okulary i kaptur, przyglądając ci się uważnie. Zaczerwieniłaś się lekko.
- Producent bardzo dużo o tobie opowiadał. - stwierdził.
- Zawsze to robi. - odpowiedziałaś mu tym samym.
Zaśmiał się.
- Przyjdziesz później do studia? - zapytał nagle.
- Ale po co? - spojrzałaś na niego lekko zdziwiona.
- Proszę. - dodał.
- Dobra, niech ci będzie, ale...
- Super, ja muszę już iść. - pobiegł przed siebie.
Westchnęłaś i udałaś się do Yeon Ji.
Jakieś pół godziny później, udałaś się do studia, w którym był twój ojciec. Stawiałaś, że tam miałaś przyjść i się nie pomyliłaś.
Ojciec był bardzo zdziwiony twoim widokiem. Jednak najwidoczniej się z tego cieszył.
- Cóż to się stało, że przychodzisz na nagrania? - zapytał, gdy usiadłaś obok.
- Ktoś mnie o to poprosił, więc jestem. Poczekam, aż będziesz wolny. - powiedziałaś.
- Dobrze. - uśmiechnął. - A mogę wiedzieć co to za "ktoś", prosił abyś przyszła?
- A czy ty musisz wszystko wiedzieć? - burknęłaś tylko.
- No dobrze. - uśmiechnął się. - To nowy zespół, B.A.P.
Przyjrzałaś się im. Od razu dostrzegłaś chłopaka, który cię tu zaprosił. Wyjątkowo przyciągał twoje spojrzenie. Zauważyłaś, że znów ci się przygląda, więc odwóciłaś wzrok.
- Dobra, tak jak mówiłem. - powiedział do nich i puścił podkład.
Wsłuchałaś się. Spodobała ci się ta piosenka. Odleciałaś. Kiedy skończył się podkład zauważyłaś, że "ktoś" ci macha. Udawałaś więc, że tego nie widzisz. Mimo to lekko się uśmiechnęłaś.
- Choi Jun Hong. - powiedział ojciec, zauważając twoją reakcję na jego zachowanie. - Nazywa się Choi Jun Hong, a jego pseudonim to Zelo.
- Po co mi to mówisz? - zapytałaś.
- Tak po prostu. Bez wyraźnej przyczyny. - powiedział z lekka sarkastycznym tonem.
Udałaś, że tego zauważyłaś.
- Możesz przynieść im coś do picia? - spytał.
- Od kiedy jestem dziewczyną na posyłki? - jęknęłaś. - Co przynieść?
- Ej, nie denerwuj się. Chciałem dobrze. - odparł tonem pięcioletniego dziecka.
- Dobra, dobra. To co mam im przynieść? - wstałaś.
- W pokoju naprzeciw znajdziesz lodówkę. Wyciągnij coś stamtąd. - polecił.
- Okay. - odparłaś.
Po chwili wróciłaś z kilkoma butelkami napojów i poszłaś do chłopaków. Podeszli do ciebie i wzięli po jednej.
- Aa! - nagle rozległ się głos twojego ojca. - Chodźcie do mnie do gabinetu. - nakazał im. - Muszę wam coś pokazać. - wyszedł.
Zespół ruszył za nim. Został tylko Zelo. Nie wiedziałaś jak się zachować. Mimo wszystko zostaliście sami.
- Nazywam się Choi Jun Hong. - uśmiechnął się. - Mów mi po prostu Zelo.
Skinęłaś głową.
- Ja nazywam się...
- _____, wiem. - odparł, a ty spojrzałaś na niego zdziwiona. - Wiesz, jesteś inna od wszystkich dziewczyn, które kiedykolwiek spotkałem.
- Znasz mnie dopiero...
- Mówiłem, że producent dużo o tobie opowiadał? - odparł.
- Ale jak dużo...
- Bardzo dużo. - wyprzedził twoje pytanie. - Jesteś naprawdę inna... Znaczy taka sama, jak mówił, ale inna od reszty i...
Zaczerwienił się.
- Za dużo gadam. - westchnął. - Chodzi mi o to... - w tym samym momencie wszedł jeden z członków zespołu.
Zabrał Zelo ze studia mimo jego prostestów i wyszli. Chwilę próbowałaś poukładać sobie to, co tu zaszło, ale zrezygnowałaś. Wyszłaś ze studia i od razu skierowałaś się do domu.
Domyślałaś się co chłopak chciał powiedzieć. Właśnie przez to twoja twarz była czerwona. Miałaś wrażenie, jakby ten dzień był o wiele dłuższy niż by się wydawał. Musiałaś pomyśleć.  No bo, to było dość szybkie. Znałaś go mniej niż dzień, a on mówi coś takiego. Wiedziałaś, że twój ojciec często opowiada o tobie zespołom, ale jak dużo mógł mu powiedzieć?
Nie byłaś pewna czy mówi poważnie czy nie. Stawiałaś na to drugie i przestałaś brać to do siebie.
       Twój telefon znów zadzwonił. I ponownie był to twój ojciec.
- Tak? - odebrałaś.
- Skarbie, gdzie ty jesteś? - zapytał ojciec. - Myślałem, że w drodze do domu, zajedziemy do jakiejś restauracji. Wrócisz? - zapytał.
- Tato, źle się czuję. - skłamałaś. - Przepraszam.
- Wszystko w porządku? Gdzie teraz jesteś? - zapytał.
- Przy parku. - odparłaś.
- Dobrze, poczekaj tam. - odparł. - Polecę szoferowi, żeby cię podwiózł do domu. Nie chcę żebyś wracała sama.
- Okay. - powiedziałaś i rozłączyłaś się.
Usiadłaś na jednej z ławek i czekałaś na szofera. Chwilę później zjawił się i zawiózł cię do domu. Od razu skierowałaś się do swojego pokoju. Usiłowałaś nie myśleć o Zelo, ale marnie ci to szło. Po około trzech godzinach wrócił twój ojciec. Przeprosił, że dopiero tak późno. Zaczął rozmowę na temat Choi Jun Hong'a.
- Nie ma o czym rozmawiać, tato. - stwierdziłaś. - To tylko... Nie, nieważne.
- Dobrze, ja nie chcesz to nie mów. Nie rozumiem o co ci chodzi. Mogłabyś czasem pomyśleć innych. Zachowujesz się czasami naprawdę egoistycznie. - powiedział zdenerwowany i skierował się do gabinetu.
Westchnęłaś i poszłaś do swojego pokoju. Rzuciłaś się na łóżko. Twój telefon dzwonił, ale nie miałaś zamiaru z nikim gadać i ją wyłączyłaś. Nie zauważyłaś kiedy zasnęłaś.

Rano wstałaś, ogarnęłaś się i zeszłaś na dół. Trochę pomyślałaś nad wczorajszą sytuacją z ojcem i postanowiłaś, że go przeprosisz. Z taką myślą weszłaś do salonu. Jednak był tam ktoś, kogo się nie spodziewałaś. Zelo. Odwróciłaś wzrok od chłopaka i podeszłaś do ojca.
- Powinnam cię przeprosić za wczoraj. Wiem, że potrafię być denerwująca. - spuściłaś głowę, a ojciec przytulił cię.
- To nic, skarbie. - powiedział ciepło. - Ale jest tu chyba ktoś, z kim musisz porozmawiać. - puścił cię, znacząco patrząc na Zelo.
Odwróciłaś wzrok.
- Zostawiam was. - pocałował cię w czoło i pogłaskał po głowie. - Mam trochę roboty.
Westchnęłaś.
- Aa, wieczorem wyjdziemy gdzieś, dobrze? - spojrzał na ciebie pytająco. Skinęłaś głową.
- Wyjaśnijcie sobie wszystko. - powiedział i wyszedł.
Ponownie zostałaś z Jun Hong'iem sam na sam. Poszłaś do kuchni i sięgnęłaś do lodówki po wodę. Zaczęłaś ją pić.
- Co do wczorajszego... - zakrztusiłaś się, przypominając sytuację.
Zmartwiony chłopak podszedł bliżej ciebie.
- Nic mi nie jest. - odsunęłaś się.
- To... dobrze. - odparł.
Oparłaś się o blat.
- Czemu tu jesteś? - zapytałaś po dłuższym czasie.
- Z powodu tego co wczoraj powiedziałem. - odpowiedział.
- Jeśli o to chodi, to wiem, że nie mówiłeś na poważnie i...
- Mówiłem poważnie. - odparł stanowczo. Spojrzałaś w bok, chowając swoje rumieńce.
To niemożliwe.
- Spójrz na mnie, proszę. - poprosił. Niechętnie to zrobiłaś. Chłopak zbliżył się do ciebie.
- Naprawdę byłem poważny. Może to zabrzmi, jak z jakiejś taniej komedii romantycznej, ale... Zakochałem się w tobie od pierwszego wejrzenia. - odparł, ujmując twoją rękę.
- Tak. Zobaczyłeś mnie w tym deszczu, złapałeś i pomyślałeś: "To ta jedyna"...
Zapadła chwila ciszy.
- Kocham cię, _____. - powiedział.
- Huh? - spojrzałaś na niego, jeszcze bardziej czerwona. - T-to...
Nie potrafiłaś z siebie nic wydusić. Uśmiechnął się i zbliżył do ciebie.
- Trochę absurdalne? - zapytał, a wasze usta dzieliły milimetry.
Nie wytrzymałaś i zbliżyłaś się do niego, przez co połączyłaś wasze usta. Musnęłaś lekko jego wargi, na co on odpowiedział. Pogłębił pocałunek, a ty objęłaś go lekko w pasie. Zelo objął twoje pośladki.
Wzdrygnęłaś się lekko, ale nie przeszkadzało ci to. W tym samym momencie do kuchni wszedł twój ojciec. Odchrząknął.
- T-to... - odsunęliście się od siebie gwałtownie.
- Wiecie, na górze jest sypialnia i...
- Tato! - ryknęłaś na niego, maksymalnie czerwona. Ten zaśmiał się.
- Wychodzę. - odparł i tak zrobił.
  Przez dłuższy czas nie patrzyłaś na chłopaka. W życiu nie byłaś tak czerwona. Jak twój ojciec mógł coś takiego zasugerować...
Chwilę później poczułaś dłoń chłopaka na swojej.
- _____, nie bierz tego na poważnie. On żartował. - powiedział.
- To i tak... - nadęłaś policzki.
Zelo pocałował cię w czoło, ty wypuściłaś powietrze z policzków.
- Wiesz, że jesteś słodka? - zapytał, przyglądając się twoim rumieńcom.
Sam też był trochę czerwony.
- Twój ojciec rozmawiał ze mną rano. Powiedział, że chciałby żebym się tobą zaopiekował. - odparł.
- Będziesz bawił się w moją niańkę? - zapytałaś.
- Wiesz o co mi chodzi. - stwierdził.
- Może. - spojrzałaś w bok.
- Więc, jak będzie? - zapytał.
- Z czym?
- Z nami. - odparł. - Zostaniesz moją dziewczyną?
Odpowiedziałaś mu na to pocałunkiem. Po chwili odsunęłaś się.
- Uznam to za "tak". - uśmiechnął się szeroko i przytulił cię mocno.
Również wtuliłaś się w niego.


________________
Scenario napisany dla Candry, gdyż iż ponieważ, Jelly jest jej UB :D Zabije mnie za to "Jelly"...
Pisałyśmy go jakiś czas temu, jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego. Wstawiam go, by nie było tak, że nic się nie pojawia :3
Tak w ogóle, Kyane, przepraszam, za to, że z D.O idzie mi tak długo, ale postaram się to ogarnąć :D 

Współautorką jest Mi Li ^-^ Nasz pierwszy wspólny scenario :D Muszę ją wymęczyć, bo chcę ich więcej xD
~YooRa

Obserwatorzy