wtorek, 25 października 2016

Nowe ff

Wiem, że już jakiś czas nie wrzucam Jimina, ale miałam ku temu bardzo, bardzo dobry powód. Otóż zajęłam się innym ff - Kyungjeongiem mianowicie. Było to opko na urodziny mojej ibf i mam nadzieję, że nie omieszkacie rzucić na to okiem.
Powinnam Wam wstawić tu link jako kulturalna osoba, ale że jestem na to zbyt leniwa...
Fanfika znajdziecie na moim wattpadzie - Dethie Ray.
Zapraszam na tonę sucharów i dziwnego humoru! X"D

wtorek, 4 października 2016

V (BTS) - I like sex with my ex. Birthday one-shot!

Oto ten dzień. Dzień wielki, lecz nikomu nieznany...
Wszystkiego najlepszego - po raz kolejny - naszemu pseudo-cudownemu Alienowi!
*wers na szybkie życzenia*
Czytajta i enjoyta coś, co powstało z myślą na te właśnie święto.
Występują wulgaryzmy oraz treści erotyczne, prosimy o...
Wszelką uwagę w tych momentach
( ͡° ͜ʖ ͡°)






- Zapomniałam kilku rzeczy. - mruknęłaś na wstępie w cholerę niezadowolona ze swojej wizyty w tym domu. Kim Taehyung, aka twój był, pałał do tego równą sympatią.
- Wejdź, skoro musisz.
Cofnął się w drzwiach i ruszył do swojego pokoju. Z ciężkim westchnięciem przekroczyłaś próg i zamknęłaś za sobą drzwi. To będzie ciężkie. Powędrowałaś za chłopakiem z cichą nadzieją, że jednak nie odezwie się dopóki stąd nie wyjdziesz.
Ale, jak to mówią, nadzieja matką głupich i już po kilku minutach, podczas których szukałaś swoich rzeczy - bo Kim Taehyung uznał, że nie ma zamiaru mówić ci, gdzie co włożył - cisza mu się znudziła. Cóż, nigdy nie potrafił trzymać gęby na kłódkę, ale takie momenty były wyjątkowe. Miały w sobie to "coś". Lubiłaś to w nim. Jego wygadanie, jego głupie docinki, jego głos.
Teraz jedynie to wszystko rzucało wszechoobecne zirytowanie na twoją osobę z każdą kolejną obelgą. A jego przesiąknięty sarkazmem głos nie był tak cudowny, jak twierdziłaś kiedyś.
- Możesz łaskawie zamknąć to coś, na co patrzysz każdego dnia w lustrze i nadal nazywasz to twarzą? - warknęłaś, rzucając w jego stronę krótkie spojrzenie.
- Jasne. Wedle życzenia, o pani - podniósł się z prychnięciem i wyszedł z pokoju. Słysząc kroki na schodach, zrozumiałaś, że po powrocie z kuchni znów wróci i nie da ci spokoju.
Westchnęłaś po raz kolejny, przeczesując palcami swoje włosy. Patrząc na ich końcówki przypominałaś sobie, jak bardzo Taehyung lubił się nimi bawić. Jak wiele godzin spędził na samym wplataniu i wyplataniu z nich palców. Jak bardzo...
To nie powinno teraz siedzieć w twojej głowie. Ten związek dobiegł końca. I tej wersji się trzymajmy.
- Wróciłem, kochanie.
Zacisnęłaś pięści, próbując się nie odzywać. Spokojnie, _________, znudzi mu się, kiedy będziesz go ignorować.
- A gdzie twoje: "Tęskniłam, skarbie"? - nawet jeśli na niego nie patrzyłaś, wiedziałaś, że uśmiecha się na ten swój sposób.
- Spierdoliło, wybacz.
- Och, cóż to za wulgarne słownictwo? - przewróciłaś oczach na jego teatralny ton.
Usiadłaś na łóżku, wyciągając jedną z szuflad z szafki nocnej i ułożyłaś ją na materacu. Kartki, kartki, kartki, więcej kartek, gumka do włosów, prezerwatywy, wsuwki, jakiś długopis...
Mogłaś wziąć tylko swoją gumkę i wsuwki, ale niestety zbyt bardzo kusiło cię, by zajrzeć do tych jego. A skoro pozwolił ci tu szukać swoich rzeczy, nie miał nic przeciwko. Chociaż... od jakiegoś czasu i tak jego zdanie nie miało tutaj większego znaczenia.
Tak mniej więcej od zerwania.
- Widzę, że nie próżnujesz. - prychnęłaś, widząc w pudełku tylko jedną paczuszkę.
- Jestem  w o l n y  mogę robić, co chcę - uniósł brwi.
No, oczywiście. Od rozstania wcale nie minęły zaledwie dwa tygodnie.
- Jak myślisz... ile kasy będziesz potrzebował? - zaczęłaś, obracając pudełko w dłoniach.
- Niby na co?
- Na test na HIV. Lub inne takie.
Spojrzałaś na niego, gdy nie otrzymałaś żadnej odpowiedzi. Zaciśnięta szczęka, wbite w oparcie palce i ten nieprzyjemny wzrok - mówił sam za siebie. Uderzyłaś. A mimo że był on dość niedorzeczny i tak przyjął ten cios prosto w swoją śliczną twarz.
- Sądzę, że siedzimy razem w tym problemie - odparł spokojnie.
- Niby czemu?
- Bo zużyłem je w czasie, kiedy byłem jeszcze z tobą.
Ach, to takie urocze. Odpłacenie pięknym za nadobne.
Poczułaś lekki kujący ból, gdzieś tam, gdzie niby ma się serce.
Zabolało, Kim Taehyung.
Zabolało.
- Kurde, muszę uprzedzić Jungkooka - wykrzywiłaś się z niesmakiem, nadal ciągnąc waszą grę.
- Zacznij może od swoich sióstr.
- Fakt. W końcu z jedną z nich sypia też Jimin... Sądzisz, że powinnam zacząć rozpiskę?
- Sądzę, że powinnaś zaraz stąd wyjść.
Uniosłaś brew, patrząc na kątek oka na jego osobę.
- Jeszcze nie skończyłam.
Cóż, stwierdzenie, że Taehyung złapał cię za rękę to delikatne niedopowiedzenie. Wyrósł przed tobą, kiedy tylko się podniosłaś i złapał za ramię, ciągnąc w stronę drzwi.
- Puść mnie, kretynie! Mówiłam, że nie skończyłam - szarpnęłaś się.
- W sumie to... Dosyć bardzo mi to wisi, wiesz? - warknął.
- Skończę - wyjdę. Jeśli coś ci nie pasuje, to trzeba było nie chować moich pieprzonych rzeczy.
- Sama je schowałaś, idiotko. Nie miałem najmniejszego zamiaru tracić czasu na szukanie twoich gratów.
- Tak, jasne! Pamiętam, gdzie co wkładałam. Chyba powinieneś się ode mnie uczyć - prychnęłaś, zabierając rękę.
- Jesteś...
- _________?
Oboje zwróciliście wzrok w stronę drzwi. Stał w nich młodszy, sześcioletni brat Taehyunga, Saejin. Mały brunet patrzył na ciebie szeroko otwartymi, czarnymi oczami.
Uwielbiał cię. Mogłaś to przyznać bez niepotrzebnej skromności. Nie tolerował większości dziewczyn, które przyprowadzał blondyn. Dlatego też zdziwieniem było, kiedy tak bardzo cię polubił. Nie żeby to miało coś wspólnego z anime czy też mangami i komiksami, które razem czytywaliście. Oczywiście, wszystko w tajemnicy przed Taehyungiem jak i ich mamą. Mały był sprytny i potrafił wyrobić sobie wizerunek grzecznego chłopca, kiedy jednocześnie psocił w każdej możliwej chwili. No, ale kto oprze się i nie uwierzy temu aniołkowi, że to nie on schował zabawki osobie, której nie lubi? Albo że to nie on rozbił ulubioną cukiernicę mamy?
- Hej, mały - uśmiechnęłaś się lekko.
- Nie jestem mały - wykrzywił się.
- Czasami zapominam, że z ciebie taki wielkolud - zaśmiałaś się. - Więc... Cześć, mój ulubiony mężczyzno. Połechtałam twoje ego?
- Prawie ci wybaczyłem - wydął usta.
- Och, więc cóż muszę uczynić, by zasłużyć na twe wybaczenie, o panie? - kucnęłaś przy nim z uśmiechem.
Saejin zastanawiał się dłuższą chwilę. A kiedy już myślałaś, że wiesz, czego będzie sobie życzył - postanowił dobić cię tą małą, zgrabną piąstką.
- Pocałuj Tae.
Nokaut. Sędzia, gdzie sędzia? Ogłaszam nokaut!
Rozchyliłaś usta w zaskoczeniu. To nie było coś, czego naprawdę by chciał. W sensie, wszyscy wiedzą, że dzieci jęczą, wykrzywiają się i wydają z siebie dziwne dźwięki, kiedy tylko dochodzi do pocałunku na ich oczach.
- Mogę zamknąć oczy - odparł Saejin dyplomatycznym tonem, widząc twoją minę.
- Nie będziemy się całować, Sae. - starałaś się, by twój głos brzmiał miękko.
- Dlaczego?
Właśnie, Taehyung. Dlaczego?
Dlaczego to ja muszę tłumaczyć to  t w o j e m u  bratu?
- Bo... nie. - wysilasz się, _________. Wysilasz. Brawo. Gratulacje z powodu geniuszu. - My już... My już się po prostu nie całujemy. Ani nie przytulamy. Ani... nic.
- To dlatego Tae jest taki dziwny?
- Dziwny? - zmarszczyłaś brwi, spoglądając kątem oka na Taehyunga.
- Rano schował w moim pokoju twoją poduszkę.
Minus dziesięć dla Griffindoru, gnoju.
- Niczego nie schowałem, nie ściemniaj - warknął blondyn.
- Schowałeś! Mogę jej nawet pokazać! Chodź, ________. Sama zobaczysz - pociągnął cię za rękę.
W tym samym czasie Taehyung chwycił na powrót twoje ramię.
- Ona nigdzie nie idzie.
- Doprawdy? Przed chwilą mnie stąd wyganiałeś. A chętnie odzyskam  s w o j ą  poduszkę - spojrzałaś na niego zirytowana.
Po jaką cholerę to utrudniał? Chciałaś zrobić to szybko, w spokoju. Nie chciałaś kolejnych cholernych kłótni. Ale nie. On nie mógł tego rozumieć choć przez chwilę.
- Nigdzie nie pójdziesz. - warknął.
- Tak? To patrz - syknęłaś, wyszarpując ramię i ruszając w stronę drzwi.
Zamkniętych drzwi.
W które uderzyłaś.
- Saejin, miałeś mi coś pokazać! - jęknęłaś.
- Jak się pogodzicie!
Po moim trupie.
Pociągnęłaś klamkę, która... nie puściła. Nie, bez przesady. On nie mógł przecież zamknąć tych drzwi. Kto normalny zostawia klucz po tamtej stronie?
- Nie zostawiłeś chyba...
- Nie. Zamknięte?
- No co ty, otwarte - mruknęłaś sarkastycznie. - Tak tylko sobie stoję i udaję, że ciągnę, bo skrycie pragnę spędzić tu z tobą wieczność.
- Przecież nie zostawiłem tam klucza!
- Mam swój! - usłyszeliście po drugiej stronie.
Taehyung zbliżył się do drzwi.
- Masz swój klucz do mojego pokoju?
- Gdzieś muszę chować mangi, dobra? - mruknął sześciolatek.
Starszy Kim przeklął pod nosem.
- Otwórz, a kupię ci nowy tom Naruto.
- Nie.
- Bleach?
- Nie.
- Określ się czego chcesz. Nie mam za dużo kasy w tym momencie - burknął blondyn.
- Już mówiłem. Pogódźcie się. Jesteście, jak mama i tata. W tym, że to ________ teraz z nami nie będzie!
I to był ten moment, kiedy poczułaś się źle. Kolosalnie źle.
A wzrok Taehyunga, który opadł na ciebie jak wiadro zimnej wody - wcale nie pomagał.
- Saejin... - zaczął blondyn, ale jedyne, co dane wam było usłyszeć w odpowiedzi to trzaśnięcie drzwi w pokoju naprzeciwko.
Świetnie.
- Mama wróci za trzy godziny. Wtedy Sae pewnie otworzy - powiedział Kim, mierzwiąc swoje włosy.
- Nie masz klucza?
- Zostawiłem w kurtce na dole. Razem z resztą.
Kretyn.
- Wiesz, że używanie czasami mózgu nie boli?
- Sama go nie masz, więc przekazujesz mi te mądrości ludowe? - warknął.
- Wątpię, byś wiedział, jak je zastosować.
- Może mnie nauczysz?
- Nauczyłam cię już wystarczająco wielu rzeczy - zacisnęłaś wargi w wąską linię.
- Doprawdy? Sądziłem, że było inaczej.
- Niby jak? - spojrzałaś na niego pytająco.
- Trochę bardzo na odwrót. - oblizał wargi, przez co odruchowo zawiesiłaś na nich wzrok.
- Że niby ty mnie czegokolwiek nauczyłeś? - czułaś, że ta rozmowa nie potoczy się dobrze.
- Och, tak. "Czegokolwiek" to w tym przypadku bardzo dobre określenie - uśmiechnął się kącikiem.
Atmosfera zaczęła gęstnieć, kiedy przez kilka kolejnych chwil tylko patrzyłaś na niego w ciszy, którą zakończyłaś prychnięciem.
- Wybacz, że musiałeś męczyć się z tak niedoświadczonym badziewiem. Na pewno bardziej odpowiada ci zdecydowany typ, mam rację?
- Nie sposób się nie zgodzić. Mam nadzieję, że przynajmniej moje nauki nie poszło na darmo i potrafiłaś się kimkolwiek zająć. Ze mną nie szło ci za dobrze, kochanie.
Uczucie, które tobą zwładnęło wahało się gdzieś pomiędzy gniewem, a bólem jak stąd do Londynu. Nie miałaś zamiaru dać tego po sobie poznać. Nawet jeśli akurat on mógł czytać z ciebie jak z otwartej księgi - nie chciałaś dać mu pełnej satysfakcji.
- Ciężko zrobić cokolwiek dobrze przy tak wadliwym towarze - uśmiechnęłaś się sztucznie. - I możesz spać spokojnie. Nikt oprócz ciebie nie raczył narzekać. - widocznie musiało go to niezwykle rozbawić, bo wybuchł śmiechem, patrząc na ciebie spod przymrużonych powiek.
- Prawdopodobnie dlatego, że nikt inny z tobą nie spał.
Boli czy boli?
- Jesteś tego taki pewien? - podeszłaś do niego. - Więc przykre, że muszę uświadamiać ci i rujnować twoje jakże wysokie mniemanie, ale... - wycelowałaś palcem w jego tors. - Nie byłeś - dźgnięcie.  Nie jesteś - dźgnięcie. - I nigdy nie będziesz jedynym, który mógł mnie dotknąć. - i znowu dźgnięcie. - Współczuję każdej lasce, którą na siebie skażesz.
Pchnęłaś go w tył, a sama odwróciłaś się w stronę łóżka.
Nie przewidziałaś, że stoi za nim butelka, o którą się potknie.
Nie przewidziałaś, że złapie cię, chcąc zachować równowagę i pociągnie za sobą.
Nie przewidziałaś, że wylądujesz na jego osobie.
Ale tym jednym, najbardziej zaskakującym procentem było to, że nie przewidziałaś, iż Kim cię pocałuje.
A zrobił to. Nie delikatnie, nie subtelnie, nie przypadkiem. Wpił się zaborczo w twoje wargi z czystą namiętnością.
Chociaż może jeszcze bardziej niespodziewane było to, że odpowiedziałaś na to z równą pasją.
Taehyung nie protestował. Zamruczał zadowolony, przesuwając dłońmi po twoich plecach. Podwinięta bluza, naga skóra i jego palce to było połączenie, którego nie dało się zapomnieć. Tak było też z miejscami, które zarezerwowane były tylko dla niego. Z miejscami, które  b y ł y  tylko  j e g o. Bo wbrew wszystkiemu, co kiedykolwiek powiedziałaś, pomyślałaś czy nawet czułaś - jego dłonie na wieczność mogły zostać na twoich pośladkach. Bo kiedy cię dotykał, nic nie miało znaczenia.
Ignorując wszystko, co zdarzyło się tego akurat dnia - wsunęłaś dłonie pod jego koszulkę, przeciągając paznokciami po tym cudownym brzuchu. Bezgłośny jęk, który powędrował wprost w twoje usta, zmusił cię do zmiany pozycji na wygodniejszą. Usiadłaś na jego biodrach, odrywając na chwilę od nabrzmiałych już warg Taehyunga. Poruszyłaś się, a blondyn zacisnął dłonie na poniżej twojej talii, ofiarując ci kolejny rozkoszny jęk. Uniósł się do pozycji siedzącej, przyciągając cię do kolejnego pocałunku.
Dłonie Kima swobodnie wędrowały po każdym zakamarku twojego, doskonale znanego przez niego, ciała. Wiedział gdzie i jak dotknąć, by cichy jęk opuścił twoje usta. A sam fakt, że kilka chwil później przenieśliście się na jego łóżko w samej bieliźnie, zrzucając szufladę na podłogę - chyba mówił dużo o jego reakcji, prawda?
Ten raz nie był taki sam. Był inny. Był... jak walka. Jak wyrzucenie w ten sposób wszystkiego, co w was siedziało.
I nie, to nie było dobre.
To było piekielnie dobre.
Tae nie wahał się ani chwili, schodząc w dół z pocałunkami, ciągnącymi się przez twoje nagie już ciało. Czułaś żar, który zostawiał każdy z nich. Jak piętno.
Właściwie to były małe piętna. Małe, czerwone, nie pozwalające ci o tym zapomnieć pewnie przez jakiś tydzień - piętna.
I wiedziałaś, że go za nie zabijesz. Ale to potem.
Zdecydowanie potem.
Moment, w którym poczułaś na sobie jego język, zakończył wszelkie refleksje na temat jego śmierci. Nie potrafiłaś skupić się na niczym, poza drażniącą przyjemnością, którą dawał ci blondyn. Powolne ruchy dłoni, głaszczących wewnętrzną stronę twoich ud, tylko dolewały oliwy do ognia. Wplotłaś palce w jego cudownie miękkie włosy, wyginając się w łuk z przeciągłym jękiem, gdy tylko zassał się na tobie.
Nie miał jednak zamiaru dać ci wszystkiego. Odsunął swoje wargi zdecydowanie za szybko, wracając do twoich. Uwielbiał się z tobą droczyć. Uwielbiał słyszeć, jak prosisz o dokończenie tego, co zaczął. Wiedział, co z tobą robił i wiedział, jak bardzo tego potrzebujesz.
- Tae... - westchnęłaś cicho, wypychając lekko biodra w jego stronę. Otarłaś się o wypukłość w bokserach chłopaka, który zacisnął dłoń na pościeli.
- Nie teraz... Potem. Nie mogę już dłużej... - sapnął, kiedy przesunęłaś palcami po jego przyrodzeniu.
Pozbyłaś się jego bielizny, zastanawiając się dlaczego miał ją na sobie tak długo. A potem... Potem słyszałaś przez krótką chwilę szeleszczenie papieru. Kilka sekund później Kim napierał na ciebie swoimi biodrami, atakując wargami twoją szyję.
Jego ruchy, jego zapach, jego głos szepczący twoje imię - wszystko to prowadziło do czerwonych śladów na plecach i ramionach chłopaka. Powiedzenie, że łóżko niebezpiecznie skrzypiało, a ty sama nie potrafiłaś być cicho - byłoby eufenizmem do tego, co działo się w rzeczywistości. Chociaż sam Kim Taehyung również nie był lepszy. Bo to wcale nie było tak, że mogłabyś dojść od samego sposobu wymówienia twojego imienia, kiedy doczekał spełnienia.
Kiedy wstał, by pozbyć się prezerwatywy, poczułaś, jak to wszystko opada. Cały chłód wrócił do ciebie, a ty sama nie wiedziałaś, czy żałować czegoś, co przed chwilą mogłaś śmiało mianować Niebem.
Nadal starałaś się uspokoić oddech, kiedy Kim położył się obok ciebie, obarczając niesamowicie ciężkim spojrzeniem. Jakby czekał na to, co powiesz. Grunt w tym, że nie potrafiłaś sklecić sensownego zdania.
- Nie pozwoliłbym na to. - odezwał się po dość długiej ciszy, patrząc przed siebie.
- Na co? - spojrzałaś na niego niepewnie.
- Jeśli naprawdę spałby z tobą ktoś poza mną - nie pozwoliłbym mu narzekać. - na powrót skierował na ciebie swój wzrok. - Bo możność dotykania cię jest na to zbyt cudowna.
Patrzyłaś na niego z rozchylonymi ustami, nie do końca wiedząc co powiedzieć.
- Tak bardzo, że wolisz dotykać inne? - tylko to pytanie pojawiło się w twojej głowie. A w twoich oczach łzy w sumie bliżej nieokreślonego powodu. Może to po prostu za dużo na raz? Każdy ma limit, a na zbyt sprzeczne emocje akurat miałaś niezwykle niski.
Podniosłaś się do pozycji siedzącej, opierając o zimną ścianę. Taehyung poszedł w twoje ślady, siadając jednak bardziej naprzeciw niż obok ciebie.
- Hej - ujął twój podbródek, kierując twój wzrok na siebie. - Spójrz na mnie. - pokręciłaś głową i odsunęłaś się, ale po chwili położył dłonie na twoich policzkach i nie pozwolił już się wyrwać. - Posłuchasz mnie?
- A mam wybór? - zagryzłaś wewnętrzną stronę policzka.
- Kłamałem. Ze wszystkim - zaczął. - Domyślałem się, że będziesz chciała swoje rzeczy z powrotem, więc część schowałem, byś miała tu po co wrócić. Specjalnie wyrzuciłem z opakowania dwie prezerwatywy, żeby cię to zabolało albo żebyś może była zazdrosna. Nie wiem. Chciałem twojej uwagi. I nigdy, naprawdę nigdy, nawet nie pocałowałem żadnej innej dziewczyny, kiedy byliśmy ze sobą. Chociaż po zerwaniu też mnie do tego nie ciągnęło. Chciałem tylko ciebie. W tym, że od pewnego momentu ty już chyba nie chciałaś mnie. - uśmiechnął się smutno.
- Tae...
- I tak jak mówił Saejin, ja... Nie potrafię. Nie bez ciebie. Mogę brzmieć tandetnie, ale nie radzę sobie bez twojego głosu, głupich sms-ów i fatalnych prób wokalnych.
- Dzięki, że nawet w takim momencie rujnujesz moje marzenia o zostaniu gwiazdą popu - fuknęłaś.
- Wybacz, kochanie. Ale chyba oboje wiemy, że tak będzie lepiej dla uszu wszystkich - uśmiechnął się, gładząc twók policzek i zabrał dłonie.
- Tak, jasne - parsknęłaś, przetwarzając w głowie to, co powiedział. - Więc naprawdę... Ty nigdy... No wiesz. - spojrzałaś w bok.
- Nawet przez myśl mi to nie przeszło - zapewnił miękko.
Skinęłaś głową, miąc pościel w palcach.
- Wierzysz mi? - jego głos brzmiał, jakby bał się odpowiedzi.
- Wierzę.
Przyciągnął cię do siebie, zamykając w mocnym uścisku. Oplotłaś rękoma jego szyję i uśmiechnęłaś się pod nosem, słysząc jak mruczy cicho, że jesteś tylko jego.
- No bo... Ty też nigdy... No wiesz.
Uniosłaś brew.
- Więc jednak masz wątpliwości? - zaśmiałaś się. Ciszę uznałaś za potwierdzenie. Wsunęłaś palce w jego włosy, ciągnąc lekko za ich końcówki. Taehyung łapiąc o co chodzi, odsunął się kawałek i pozwolił ci złożyć na swoich wargach delikatny pocałunek. - Nie chciałabym tego na nic wymieniać. Chociaż... Chcesz coś takiego? Jestem przecież słaba w łóżku.
- A ja mam wadliwy towar - poruszył brwiami rozbawiony. - Widzisz? Uzupełniamy się.
- Jesteś taki głupi.
- I tak mnie kochasz - uśmiechnął się szeroko.
- Och, moooże.
- Tylko może, tak?
- Nadal na coś czekam - usprawiedliwiłaś się.
- Jesteś taka niewyżyta - pokręcił głową z niedowierzaniem.
- A ty nadal głupi.
- Szybko to odszczekasz. Pocze...
Powiedzenie, że byliście lekko zaskoczeni, kiedy do pokoju ze skruchą i mamą wszedł Saejin...
Byłoby eufenizmem.

Obserwatorzy