Dobra. Trochę jednak mamy zastój, więc zachowam się trochę jak typowy mangaka i wstawię tu filer w postaci prologu mojego ff. Wybaczcie.
(Zapraszam na wattpad - DethieRay - po więcej)
Czasami tak to już bywa, że słuchawki stają się winowajcą niezbyt miłych zdarzeń. No wiecie, wypadki, porwania, seks rodziców na kuchennym blacie. Takie rzeczy potem nie znikają. Radośnie tańczą myślowe hula z zamiarem wypatroszenia twoich fałd mózgowych. Więc jeśli boli cię głowa zdecydowanie możesz zgonić to na słuchawki. Za głośna muzyka i te sprawy.
Ewentualnie zgoń to na... któregoś tam z kolei shota.
Okay, upijanie się dla zapomnienia jest głupie i z reguły nie przynosi ulgi, a zażenowanie. Zaś ja miałem zdecydowanie przekroczony limit zażenowania na ten tydzień. Ale jak to mówią...
Kogo to obchodzi?
Tak, wiem. "Who cares?" brzmi znacznie lepiej. Ale nie popisujmy się znajomością języka, którego tak właściwie nie znam.
Patrząc na całą tę sytuację zboczyłem z tematu. I to ostro. Niemal tak, jak Kyungil pieprzący jakąś rudą pannę w salonie na stoliku do kawy. Oczywiście, nie zastałbym tego widoku, gdyby nie fakt, że akurat muzyka w moich słuchawkach grała z mocą o jakiej Herakles mógłby pomarzyć. Nawet jęki tej dziwki... Ekhem, to jest, dziewczyny, się przez nią nie przebiły, a to był niezły wyczyn, zważając na fakt, że z pewnością można było ją usłyszeć z sąsiedniego bloku.
- Boże, stary. Mamy kody na takie sytuacje! - warknąłem zirytowany i odwróciłem się na pięcie, natychmiastowo opuszczając nasze mieszkanie.
No i cóż, Bóg, Budda, Zeus czy chuj wie kto, tam na górze, zaprowadził mnie pod pub OneTouch, gdzie miałem zwyczaj częstego przesiadywania. Czarnowłosa, dość urokliwa - rozumiecie o jaką część ciała chodzi, jak mniemam - barmanka ciężkim westchnięciem przywitała mnie przy barze.
- Tak, też się cieszę, że cię widzę, Miyoo - mruknąłem, chowając słuchawki do kieszeni.
Dziewczyna spojrzała na mnie z politowaniem i bez słowa postawiła przede mną pełny kieliszek. Opróżniłem jego zawartość prawie tak szybko, jak się pojawił. Posłałem brunetce uśmiech, na co ta przewróciła oczami. Kochana.
Rozpędźmy się trochę z opowieścią.
Mnie i Miyoo łączyło kiedyś coś więcej. Gdy w liceum zostaliśmy parą, sądziłem, że nie może przytrafić mi się nic lepszego. Cóż.
Jak już mówiłem - nie, nie mówiłem, ale słowa "jak już mówiłem" budują klimat, ok - los mnie nienawidził. I zdecydował, że zrobi ze mnie geja. Właśnie wtedy, kiedy miałem u boku piękną, zakochaną we mnie dziewczynę, która rozumiała mnie jak nikt inny - zacząłem zwracać większą uwagę na facetów.
Dlaczego? Dobre pytanie. Było wiele spekulacji na ten temat. Ale chyba tylko jedno założenie było w dziewiędziesięciu dziewięciu procentach prawdziwe. I klasyfikowało się do listy Nie Chcę O Tym Rozmawiać.
- Znowu masz zamiar się nachlać do nieprzytomności i zmusić mnie, bym ciągnęła cię przez pół miasta do siebie? - zapytała Miyoo, przecierając blat jakąś niebieską ścierką. Tak, Yijeong. Te szczegóły są ci teraz niezmiernie potrzebne. Jak tlen.
- Nie - mruknąłem, sięgając po trzeciego shota.
- Nie?
- Tak powiedziałem.
- A rozwiniesz? - odłożyła ścierkę gdzieś w bok i przyjrzała się uważniej mojej twarzy. W ramach odpowiedzi przechyliłem naczynie po raz kolejny i przełknąłem palącą ciecz. Brunetka przewróciła oczami. - Okay. Pogramy inaczej.
Zabrała butelkę, odkładając ją gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku. Jęknąłem niezadowolony, posyłając mordercze spojrzenie barmance.
- Oddaj.
- Zapomnij.
- Pójdę gdzieś indziej. Tam mi nie zabiorą - odparłem obrażony.
- Taa, tam ci nawet nie dadzą. Nie wszędzie zrobią dla ciebie przytułek dla spłukanych. Wybacz, skarbie. Takie życie.
- Uwiodę barmana.
- Już widzę ten gorący romans. Twoje oko plus lód równa się miłość, jak stąd do kaplicy - rzuciła, unosząc brwi.
- Jesteś wredna - oparłem czoło o zimny blat.
- Życie jest wredne - skwitowała. - Jak to mówią, "Życie to suka, więc naucz się ją pieprzyć".
- Wolałbym męską odmianę - jęknąłem.
- Czyli Kyungil - stwierdziła, wzdychając i zwróciła mi butelkę.
Mówiłem już, że Miyoo znała i rozumiała mnie jak nikt inny oraz że los mnie nienawidził?
Cóż. Zakochałem się w swoim najlepszym przyjacielu. I właśnie ona jako jedyna z naszej trójki, na dwóch wiedzących, potrafiła się z tym pogodzić.
*dopiero po czasie zauważa, że źle wkleiła i niestety nie chce jej się tego poprawiać*
.
.
.
*po napisaniu powyższego zdania, jednak poprawia na mniej widoczne błędy*
.
.
.
*po napisaniu powyższego zdania, jednak poprawia na mniej widoczne błędy*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz