- Jesteś stu procentowo pewien, że idziemy w dobrą stronę? - zapytałaś, gdy po raz kolejny zauważyłaś to samo drzewo.
Zawsze zastanawiałaś się, jakim cudem, gdy ktoś się gubi potrafi rozpoznać, że stał akurat obok tego drzewa. Chorągiewki przecież tam nie powiesił.
Teraz doskonale poznałaś tą tajną technikę. To było oczywiste.
- Dobra, skoro mój brat jest matematykiem mógłbym obliczyć stopień prawdopodobieństwa takiej możliwość, ale nie wiem cz...
- Jungkook!
- Dwadzieścia pięć... może trzydzieści procent pewności, że dotrzemy tam w ciągu kilku godzin. - odpowiedział, opierając się o drzewo.
Zdusiłaś w sobie kolejny jęk, kopiąc konar tego drzewa. Z wściekłością wpatrywałaś się w irytująco hipnotyzujące oczy.
- Mówiłem, że odpowiedź ci się nie spodoba.
Wzruszył ramionami i odwrócił wzrok. Jego obojętny ton i postawa, sprawiała, że traciłaś cierpliwość. Po co, w ogóle, z nim poszłaś? To było bez sensu. Znaliście się w sumie dzień, choć nawet nie cały. Co tobą kierowało, kiedy się zgadzałaś?
- Idiotyzm. - odpowiedziałaś samej sobie, wzdychając.
- Nie moja wina.
Opuściłaś ramiona.
- A niby czyja? Nawet nie powiedziałeś mi, gdzie mieliśmy niby iść! Zaciągnąłeś mnie tutaj, zgubiłeś...
- Hej, hej. Poszłaś ze mną dobrowolnie, racja? - wtrącił się. - Poza tym, nie zgubiłem nas. Wiem, gdzie mamy się teraz kierować.
Naciągnęłaś na twarz wymuszony uśmiech. Czułaś, jak drga ci mięsień policzka.
Kiedy Maeri mówiła, że ten osobnik ci się podobał, chyba wzięła coś naprawdę mocnego. W dodatku podzieliła się z tobą, bo sama też w to uwierzyłaś.
- Tak? Więc, gdzie? - skrzyżowałaś ręce na piersiach.
- Wiem, gdzie się mamy kierować. Nie doszedłem jeszcze do tego, która to będzie strona.
Twoja ręka samowolnie powędrowała na twarz, zakrywając ją. Jak tak dalej pójdzie to spędzicie całą noc w jakimś cholernym lesie przez tego idiotę, bo sama jesteś idiotką i się na to zgodziłaś.
Czysta poezja.
- No, ewentualnie...
Zakryłaś mu usta dłonią, zbliżając się do niego ciut za blisko. W efekcie wasze ciała przylegały do siebie ciasno, co sprawiło, że na twoje policzki wstąpił rumieniec. Odsunęłaś się kilka centymetrów.
- Nie mów już nic. Mam dość słuchania twojego głosu. - syknęłaś cicho.
Czułaś, jak brunet uśmiecha się. Nie rozumiałaś powodu jego zadowolenia i szczerze nie chciałaś rozumieć. Miałaś to gdzieś. Jego miałaś gdzieś. Ten las miałaś gdzieś. Wszystko miałaś gdzieś!
Musieliście znaleźć jezioro. To przynajmniej po części pomoże wam w powrocie do domku. Rozejrzałaś się wokół. Wszędzie tylko drzewa i drzewa, nigdzie choćby najmniejszego skrawka wody. Może gdybyś się wsłuchała, udałoby ci się usłyszeć szum wody? Ale czy jeziora szumią...?
Poczułaś na swojej kostce coś śliskiego i mokrego. Odruchowo miałaś ochotę odskoczyć od źródła tego paskudnego uczucia, ale ręce bruneta oplatały cię ciasno. Nie wiedziałaś nawet kiedy twoja dłoń zsunęła się z jego ust, które teraz szeptały do ciebie cichym, łagodnym głosem:
- Nie ruszaj się. On tylko przechodzi.
- On? - spytałaś równie cicho.
- Wąż.
Całe twoje ciało zesztywniało. Wąż. Tuż obok twojej nogi. Miałaś ochotę wyrwać się brunetowi i uciec, jak najdalej. Węże to zło. Wszelkiego rodzaju.
Spojrzałaś na Jungkooka przerażona. Nie byłaś pewna czy zadrżałaś, czy tylko ci się wydawało. Nie zdążyłaś nabyć tej pewności, gdy wargi bruneta znalazły się na twoich. I wtedy niczego nie byłaś już pewna.
Wszystko zlało się w jedno. W niego. W jego usta, w jego dłonie, w jego ciało. Gdzieś w twoim wnętrzu cichy głosik krzyczał, że coś tu nie gra, ale ty się z nim nie zgadzałaś. Nigdy nie było lepiej.
Westchnęłaś cicho w jego usta, rozchylając wargi. Całował tak cudownie, a ty chciałaś więcej. Wiele więcej. Twoje dłonie powędrowały na jego kark, po czym wplotłaś je w te kruczoczarne włosy. Tak cudownie miękkie włosy. Najwyraźniej rozochocony tym gestem, przyciągnął cię bliżej, jeszcze bliżej, co o dziwo było możliwe. Jeszcze ciaśniej oplatał cię swoimi ramionami, a tobie było z tym faktem lepiej, niż dobrze.
A potem poof.
Jungkook nagle przerwał tą chwilę, odsuwając cię od siebie.
- Wąż już poszedł. - ruszył przed siebie, jak gdyby nigdy nic.
A ty stałaś tam nadal, tępo wpatrując się w drzewo. Co się właśnie stało?
Zaczęło robić się naprawdę ciemno.
"Gdybyś się tak nie szarpała, nie doszłoby do tego." - tylko tyle usłyszałaś od Jungkooka na jego usprawiedliwienie. Tylko tyle od kilku godzin, które nadal błądziliście. Ty również od tego momentu nie odezwałaś się słowem.
Super, pocałunek nic dla niego nie znaczył. W takim razie dla ciebie też. I nie miałaś zamiaru dać poznać po sobie, że jest inaczej.
Twoje zachowanie było wystarczająco niedorzeczne. Chwilę temu chciałaś go zabić - teraz miałaś ochotę się z nim całować. Zanim ogarniesz jego, będziesz musiała zrobić to ze sobą. (Jakkolwiek to brzmi.).
Westchnęłaś ciężko, z ledwością pokonując kolejne konary. Twoje nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Traciłaś siły i nie wiedziałaś ile jeszcze uda ci się przejść. A no i w dodatku zaczął padać deszcz.
Supermegahiperfantastycznie.
Brunet wyciągnął dłoń w twoim kierunku, nie odwracając się. Zignorowałaś ją, przeszłaś obok prawie lądując na ziemi przez śliskie podłoże. Jungkook w ostatniej chwili złapał cię za nadgarstek, dzięki czemu uniknęłaś poznania swojej twarzy z błotem. Stanęłaś stabilnie, wyrównując oddech i wyrwałaś dłoń z jego uścisku.
I ruszyłaś dalej.
Jungkook zrównał się z tobą i szedł spokojnie. Minęło kilka minut, zanim znów poczułaś jego dotyk na swojej dłoni. Delikatnie wplótł swoje palce między twoje, ściskając twoją rękę. Nie odwzajemniłaś tego gestu. Nie odtrąciłaś również jego dłoni.
Nie miałaś już siły na cokolwiek. Szczególnie na to, by zastanawiać się, co właściwie robi Jungkook.
Chłopak po chwili odciągnął cię w bok. Wydawał się być pewnym, że właśnie w tą stronę mieliście iść - więc szłaś. Zostało ci coś innego?
Niebo przybrało odcień głębokiej szarości. Nie wiedziałaś, która była godzina - telefon zostawiłaś w domu. No bo niby do czego miałby ci się przydać nad wodą?
Skarciłaś się za takie myślenie. Następnym razem weźmiesz go wszędzie, gdziekolwiek byś nie poszła.
Po kilku minutach drogi w błocie i deszczu, dotarliście pod dom. Byłaś zdziwiona. Jak on to zrobił?
Weszliście do środka. W salonie było głośno, o wiele za głośno dla zmęczonej ciebie. Nikt nie zauważył, jak przechodziliście. Nikt pewnie też nie zauważył, że w ogóle zniknęliście.
Przeszliście obok salonu i skierowaliście się schodami prosto na górę. Do waszej sypialni. Jungkook zamknął za wami drzwi, gdy tylko przekroczyliście próg. Zdecydowaliście, że pierwsza pójdziesz pod prysznic. Wszak w każdej sypialni znajdowała się osobna łazienka. Wzięłaś szybki prysznic, przebrałaś się i wyszłaś, zmieniając się miejscami z Jungkookiem. Od razu rzuciłaś się na łóżko. To było takie cudowne.
Zasnęłaś niemal od razu, nie zwracając najmniejszej uwagi na cichy szept przy twoim uchu ani dłoniach, które tak jak poprzedniej nocy wylądowały na twojej talii.
Super, pocałunek nic dla niego nie znaczył. W takim razie dla ciebie też. I nie miałaś zamiaru dać poznać po sobie, że jest inaczej.
Twoje zachowanie było wystarczająco niedorzeczne. Chwilę temu chciałaś go zabić - teraz miałaś ochotę się z nim całować. Zanim ogarniesz jego, będziesz musiała zrobić to ze sobą. (Jakkolwiek to brzmi.).
Westchnęłaś ciężko, z ledwością pokonując kolejne konary. Twoje nogi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Traciłaś siły i nie wiedziałaś ile jeszcze uda ci się przejść. A no i w dodatku zaczął padać deszcz.
Supermegahiperfantastycznie.
Brunet wyciągnął dłoń w twoim kierunku, nie odwracając się. Zignorowałaś ją, przeszłaś obok prawie lądując na ziemi przez śliskie podłoże. Jungkook w ostatniej chwili złapał cię za nadgarstek, dzięki czemu uniknęłaś poznania swojej twarzy z błotem. Stanęłaś stabilnie, wyrównując oddech i wyrwałaś dłoń z jego uścisku.
I ruszyłaś dalej.
Jungkook zrównał się z tobą i szedł spokojnie. Minęło kilka minut, zanim znów poczułaś jego dotyk na swojej dłoni. Delikatnie wplótł swoje palce między twoje, ściskając twoją rękę. Nie odwzajemniłaś tego gestu. Nie odtrąciłaś również jego dłoni.
Nie miałaś już siły na cokolwiek. Szczególnie na to, by zastanawiać się, co właściwie robi Jungkook.
Chłopak po chwili odciągnął cię w bok. Wydawał się być pewnym, że właśnie w tą stronę mieliście iść - więc szłaś. Zostało ci coś innego?
Niebo przybrało odcień głębokiej szarości. Nie wiedziałaś, która była godzina - telefon zostawiłaś w domu. No bo niby do czego miałby ci się przydać nad wodą?
Skarciłaś się za takie myślenie. Następnym razem weźmiesz go wszędzie, gdziekolwiek byś nie poszła.
Po kilku minutach drogi w błocie i deszczu, dotarliście pod dom. Byłaś zdziwiona. Jak on to zrobił?
Weszliście do środka. W salonie było głośno, o wiele za głośno dla zmęczonej ciebie. Nikt nie zauważył, jak przechodziliście. Nikt pewnie też nie zauważył, że w ogóle zniknęliście.
Przeszliście obok salonu i skierowaliście się schodami prosto na górę. Do waszej sypialni. Jungkook zamknął za wami drzwi, gdy tylko przekroczyliście próg. Zdecydowaliście, że pierwsza pójdziesz pod prysznic. Wszak w każdej sypialni znajdowała się osobna łazienka. Wzięłaś szybki prysznic, przebrałaś się i wyszłaś, zmieniając się miejscami z Jungkookiem. Od razu rzuciłaś się na łóżko. To było takie cudowne.
Zasnęłaś niemal od razu, nie zwracając najmniejszej uwagi na cichy szept przy twoim uchu ani dłoniach, które tak jak poprzedniej nocy wylądowały na twojej talii.
***
Ty i twój beznadziejny humor spożywaliście niesamowicie pożywne i fascynujące płatki, kiedy półnagi Jungkook postanowił być półnagim również w kuchni, bo przecież wasz pokój nie mógł znieść całego jego uroku. Musiał rozłożyć to na porcje.
I wprawić cię w irytację mieszającą się z zakłopotaniem, zażenowaniem i... Bóg wie czym jeszcze. Wpatrywałaś się uparcie w płatki czekoladowe, z których powoli robiła całkowita papka. Wolałaś oglądać ich rozkład, niż skupiać uwagę na idealnie wyrzeźbionych mięśniach chłopaka, o którym twoja opinia była bardziej sprzeczna niż Biblia.
Poczułaś zimną dłoń na swoim policzku.
Ciekawe czyją.
- Nudzi ci się? - podniosłaś wzrok na Jungkooka, który z policzka przeniósł dłoń na czoło.
- Sprawdzam czy nie masz gorączki.
- W łóżku też sprawdzałeś? - powiedziałaś szybciej niż pomyślałaś. Cóż, brzmiało to źle. Wystarczająco źle i głośno, by zwrócić uwagę Minhyuka, który zaintrygowany odwrócił wzrok od siedzącej mu na kolanach, Maeri - co w gruncie rzeczy było wyczynem.
- Co sprawdzałeś w łóżku, młody? - uśmiechnął się szeroko.
- Idę o zakład, że sprawdzał czy nie zgubiłeś tam swoich cholernych, różowych gatek, które kiedyś w pewien sposób znalazły się również w moim pokoju - rzucił Chan, gotując coś, co pewnie miało wyglądać profesjonalnie, a było całkiem odwrotnie.
- Czy powinnam o czymś wiedzieć? - wtrąciła się Maeri, gdy Min już otwierał usta.
- Mówicie o tym, jak Min latał od pokoju do pokoju zostawiał wszędzie swoje gacie? - nawet Leia zdecydowała włączyć się do tej dziwacznej rozmowy. - Mnie zostawił je pod poduszką...
Mira sapnęła nagle i zakryła dłonią oczy.
- Boże! Czemu mi to robicie. Znowu to widzę. Minhyuk w takim stroju, a raczej bez niego to...
- Ja chyba serio powinnam o czymś wiedzieć. - stwierdziła rozbawiona Maeri, która starannie ukrywała fakt, jak bardzo próbuje nie buchnąć śmiechem w twarz chłopaka. Jej powaga i ton głosu, mógł wręcz sugerować zazdrość.
Mógł. Z pewnością dla Minhyuka, bo ty znałaś Maeri wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że jest zbyt pewna siebie, by być o coś zazdrosną. Coś jest jej lub nie. Nie przejmowała się niczym innym. Nie widziała w tym sensu.
Tak na marginesie cała sytuacja, którą teraz omawiali była ci znana. Jednak fakt, że pijany przyjaciel ma dziwne pomysły tym razem cię nie rozbawił. Na szczęście zgrabnie odciągnął temat od ciebie i Jungkooka, więc był to jakis plus. Korzystając z zamieszania, śmiechu i prób tłumaczenia Minhyuka Maeri, że był wcięty - usunęłaś się z kuchni, zostawiając miskę z płatkami na blacie i ruszyłaś na górę, do swojej sypialni. Wyjeżdżaliście za dwie godziny, więc zdecydowałaś się spakować to, co rozpakowałaś. Nie było tego wiele. Wiedząc, że nie zabawicie tam długo, zrezygnowałaś z tony bagażu. Inni nazwali by to cudem - ty wolałaś określenie praktyczność.
Kiedy włożyłaś do torby ostatnią rzecz, do pokoju wszedł Jungkook. Nadal nie miał na sobie koszulki - co w gruncie rzeczy nie było dziwne, bo wyczarować jej przecież nie potrafił. Nadal wolałaś udawać, że nie chcesz na niego patrzeć. Choć w sumie może to zdanie nabrałoby większego sensu, kiedy usunęłoby się stamtąd "udawać".
Wolałaś nie udawać, że nie chcesz. Wolałaś nie chcieć.
I tego chciałaś się trzymać.
Jungkook najwidoczniej też, bo odkąd wszedł do waszej sypialni nie odezwał się słowem. Cóż, na twoje szczęście. Nałożył na siebie koszulkę i zaczął pakować swoje rzeczy. Ty, po zdaniu sobie sprawy, że nie masz tu już nic więcej do zrobienia - ruszyłaś do wyjścia.
No, ale na twojej drodze stanęła przeszkoda, mierząca mniej więcej metr osiemdziesiąt. Oparła się o drzwi, nie udostępniając ci ich. Spojrzałaś jej w oczy, rzucając piorunami w jej stronę.
- Chciałabym wyjść.
- A ja chciałbym wiele rzeczy. - Jungkook podtrzymał twoje spojrzenie, nawet na moment nie tracąc pewności. - Zaczynając od przeprosin, a na całowaniu kończąc.
Proszę?
Udając niezbitą z tropu tym wyznaniem, odchrząknęłaś i położyłaś dłoń na klamce.
A on tak po prostu nakrył ją swoją.
- Chcę wyjść. - powtórzyłaś, starając się ustabilizować swój głos i zabrać dłoń, ale jego ręka skutecznie uniemożliwiła jedno i drugie.
- Zachowałem się jak dupek - zaczął.
- Super. Cieszy mnie, że jesteś tego świadomy. A teraz...
- Ale to twoja wina. - przerwał ci, zniecierpliwionym tonem.
Spojrzałaś na niego z niedowierzaniem. Twoja wina? Kpił sobie?
Pod ciężarem twojego spojrzenia kontynuował. - Jesteś taka niedomyślna. Nawet w szkole. Za każdym razem kiedy próbowałem z tobą porozmawiać - zbywałaś mnie, olewałaś, nie chciałaś słuchać. Okay, powinienem dać sobie z tobą spokój. Znam cię niecałe dwa tygodnie. Ale jakoś nie jestem w stanie zachowywać się przy tobie normalnie. Próbowałem - niewykonalne. Chwila... Chwila kiedy cię pocałowałem była chwilą słabości. - Och, tak. Kopmy leżącego. - Byłaś za blisko, a mnie ciężko jest trzymać przy sobie ręce, kiedy tak jest. Od pierwszego dnia szkoły miałem ochotę cię dotknąć. A ty wtedy... Za bardzo na mnie działasz, bym mógł się powstrzymać. A kiedy w końcu zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem byłem na siebie wściekły. I na ciebie też. Byłem wściekły nawet na tą pieprzoną jaszczurkę, która przeszła obok twojej nogi i...
- Wąż. - wtrąciłaś.
Jungkook wyglądał na zbitego z tropu.
- Co?
- Wąż. Powiedziałeś mi wtedy, że to wąż. - uściśliłaś.
- Aaa, no tak. Wąż. Pomyślałem, że jeśli powiem, że to wąż, bardziej cię to ruszy i dłużej zdecydujesz się mnie obejmować.
- Jesteś dupkiem. - skomentowałaś krótko, zabierając dłoń w klamki.
Skorzystał z tego, że najbardziej bałaś się właśnie tego rodzaju gadów.
- Przeprosiłem. - jęknął.
- Nie słyszałam, żebyś przepraszał.
Brunet zmierzwił włosy, nie rozumiejąc, po czym wyprostował się i ponownie wrócił do ciebie wzrokiem wraz z westchnięciem.
- Przepraszam. Naprawdę. - odezwał się w końcu.
Wydałaś z siebie coś na kształt parsknięcia.
- Dobra. Warunki spełnione. - odparłaś i spojrzałaś znacząco na drzwi, poruszając brwiami. - Teraz mnie wypuść.
Brunet uśmiechnął się szeroko. Jego dłonie nagle znalazły się na twojej talii - tak, jak zawsze - a on sam nachylał się na tobą zadowolony.
- Jeszcze nie.
- Nie? - nie mając co zrobić z dłońmi, oparłaś je na jego torsie.
- Został nam jeden. Ten najprzyjemniejszy. - bardziej wymruczał niż powiedział.
- A mianowicie? - spytałaś, dokładnie wiedząc o jakim to warunku mówi.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, spoglądając znacząco na twoje wargi.
- A jeśli nie chcę? - wyszeptałaś, przesuwając dłonie na jego tors.
- Z nas dwojga wiem o wiele lepiej, jak bardzo chcesz.
Mimowolnie się uśmiechnęłaś.
- Ale nie ma żadnych "węży".
- Jeden jest.
- Doprawdy? - uniosłaś brwi.
- Wyjątkowo niecierpliwy i pragnący twojej uwagi. - poruszył znacząco brwiami.
Zaśmiałaś się, nie dowierzając, że to powiedział.
A potem wasze wargi złączyły się w pocałunku.
Niekoniecznie niewinnym.
____________________________
Okaaay.
Zabijcie mnie. Mogę nawet podsunąć listę, którą powinniście się kierować;;;;
Jestem beznadziejna i spieprzyłam ten scenariusz. Miał być lepszy, i ogólnie perf, a wyszło... No nie wyszło.
Cóż, mam nadzieję, że i tak to polubicie mimo mdłości, tęczości i nijakości :<<<
Przeżyjcie to, tak jak ja :||
Cokolwiek ma to znaczyć.
I wprawić cię w irytację mieszającą się z zakłopotaniem, zażenowaniem i... Bóg wie czym jeszcze. Wpatrywałaś się uparcie w płatki czekoladowe, z których powoli robiła całkowita papka. Wolałaś oglądać ich rozkład, niż skupiać uwagę na idealnie wyrzeźbionych mięśniach chłopaka, o którym twoja opinia była bardziej sprzeczna niż Biblia.
Poczułaś zimną dłoń na swoim policzku.
Ciekawe czyją.
- Nudzi ci się? - podniosłaś wzrok na Jungkooka, który z policzka przeniósł dłoń na czoło.
- Sprawdzam czy nie masz gorączki.
- W łóżku też sprawdzałeś? - powiedziałaś szybciej niż pomyślałaś. Cóż, brzmiało to źle. Wystarczająco źle i głośno, by zwrócić uwagę Minhyuka, który zaintrygowany odwrócił wzrok od siedzącej mu na kolanach, Maeri - co w gruncie rzeczy było wyczynem.
- Co sprawdzałeś w łóżku, młody? - uśmiechnął się szeroko.
- Idę o zakład, że sprawdzał czy nie zgubiłeś tam swoich cholernych, różowych gatek, które kiedyś w pewien sposób znalazły się również w moim pokoju - rzucił Chan, gotując coś, co pewnie miało wyglądać profesjonalnie, a było całkiem odwrotnie.
- Czy powinnam o czymś wiedzieć? - wtrąciła się Maeri, gdy Min już otwierał usta.
- Mówicie o tym, jak Min latał od pokoju do pokoju zostawiał wszędzie swoje gacie? - nawet Leia zdecydowała włączyć się do tej dziwacznej rozmowy. - Mnie zostawił je pod poduszką...
Mira sapnęła nagle i zakryła dłonią oczy.
- Boże! Czemu mi to robicie. Znowu to widzę. Minhyuk w takim stroju, a raczej bez niego to...
- Ja chyba serio powinnam o czymś wiedzieć. - stwierdziła rozbawiona Maeri, która starannie ukrywała fakt, jak bardzo próbuje nie buchnąć śmiechem w twarz chłopaka. Jej powaga i ton głosu, mógł wręcz sugerować zazdrość.
Mógł. Z pewnością dla Minhyuka, bo ty znałaś Maeri wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że jest zbyt pewna siebie, by być o coś zazdrosną. Coś jest jej lub nie. Nie przejmowała się niczym innym. Nie widziała w tym sensu.
Tak na marginesie cała sytuacja, którą teraz omawiali była ci znana. Jednak fakt, że pijany przyjaciel ma dziwne pomysły tym razem cię nie rozbawił. Na szczęście zgrabnie odciągnął temat od ciebie i Jungkooka, więc był to jakis plus. Korzystając z zamieszania, śmiechu i prób tłumaczenia Minhyuka Maeri, że był wcięty - usunęłaś się z kuchni, zostawiając miskę z płatkami na blacie i ruszyłaś na górę, do swojej sypialni. Wyjeżdżaliście za dwie godziny, więc zdecydowałaś się spakować to, co rozpakowałaś. Nie było tego wiele. Wiedząc, że nie zabawicie tam długo, zrezygnowałaś z tony bagażu. Inni nazwali by to cudem - ty wolałaś określenie praktyczność.
Kiedy włożyłaś do torby ostatnią rzecz, do pokoju wszedł Jungkook. Nadal nie miał na sobie koszulki - co w gruncie rzeczy nie było dziwne, bo wyczarować jej przecież nie potrafił. Nadal wolałaś udawać, że nie chcesz na niego patrzeć. Choć w sumie może to zdanie nabrałoby większego sensu, kiedy usunęłoby się stamtąd "udawać".
Wolałaś nie udawać, że nie chcesz. Wolałaś nie chcieć.
I tego chciałaś się trzymać.
Jungkook najwidoczniej też, bo odkąd wszedł do waszej sypialni nie odezwał się słowem. Cóż, na twoje szczęście. Nałożył na siebie koszulkę i zaczął pakować swoje rzeczy. Ty, po zdaniu sobie sprawy, że nie masz tu już nic więcej do zrobienia - ruszyłaś do wyjścia.
No, ale na twojej drodze stanęła przeszkoda, mierząca mniej więcej metr osiemdziesiąt. Oparła się o drzwi, nie udostępniając ci ich. Spojrzałaś jej w oczy, rzucając piorunami w jej stronę.
- Chciałabym wyjść.
- A ja chciałbym wiele rzeczy. - Jungkook podtrzymał twoje spojrzenie, nawet na moment nie tracąc pewności. - Zaczynając od przeprosin, a na całowaniu kończąc.
Proszę?
Udając niezbitą z tropu tym wyznaniem, odchrząknęłaś i położyłaś dłoń na klamce.
A on tak po prostu nakrył ją swoją.
- Chcę wyjść. - powtórzyłaś, starając się ustabilizować swój głos i zabrać dłoń, ale jego ręka skutecznie uniemożliwiła jedno i drugie.
- Zachowałem się jak dupek - zaczął.
- Super. Cieszy mnie, że jesteś tego świadomy. A teraz...
- Ale to twoja wina. - przerwał ci, zniecierpliwionym tonem.
Spojrzałaś na niego z niedowierzaniem. Twoja wina? Kpił sobie?
Pod ciężarem twojego spojrzenia kontynuował. - Jesteś taka niedomyślna. Nawet w szkole. Za każdym razem kiedy próbowałem z tobą porozmawiać - zbywałaś mnie, olewałaś, nie chciałaś słuchać. Okay, powinienem dać sobie z tobą spokój. Znam cię niecałe dwa tygodnie. Ale jakoś nie jestem w stanie zachowywać się przy tobie normalnie. Próbowałem - niewykonalne. Chwila... Chwila kiedy cię pocałowałem była chwilą słabości. - Och, tak. Kopmy leżącego. - Byłaś za blisko, a mnie ciężko jest trzymać przy sobie ręce, kiedy tak jest. Od pierwszego dnia szkoły miałem ochotę cię dotknąć. A ty wtedy... Za bardzo na mnie działasz, bym mógł się powstrzymać. A kiedy w końcu zdałem sobie sprawę z tego co zrobiłem byłem na siebie wściekły. I na ciebie też. Byłem wściekły nawet na tą pieprzoną jaszczurkę, która przeszła obok twojej nogi i...
- Wąż. - wtrąciłaś.
Jungkook wyglądał na zbitego z tropu.
- Co?
- Wąż. Powiedziałeś mi wtedy, że to wąż. - uściśliłaś.
- Aaa, no tak. Wąż. Pomyślałem, że jeśli powiem, że to wąż, bardziej cię to ruszy i dłużej zdecydujesz się mnie obejmować.
- Jesteś dupkiem. - skomentowałaś krótko, zabierając dłoń w klamki.
Skorzystał z tego, że najbardziej bałaś się właśnie tego rodzaju gadów.
- Przeprosiłem. - jęknął.
- Nie słyszałam, żebyś przepraszał.
Brunet zmierzwił włosy, nie rozumiejąc, po czym wyprostował się i ponownie wrócił do ciebie wzrokiem wraz z westchnięciem.
- Przepraszam. Naprawdę. - odezwał się w końcu.
Wydałaś z siebie coś na kształt parsknięcia.
- Dobra. Warunki spełnione. - odparłaś i spojrzałaś znacząco na drzwi, poruszając brwiami. - Teraz mnie wypuść.
Brunet uśmiechnął się szeroko. Jego dłonie nagle znalazły się na twojej talii - tak, jak zawsze - a on sam nachylał się na tobą zadowolony.
- Jeszcze nie.
- Nie? - nie mając co zrobić z dłońmi, oparłaś je na jego torsie.
- Został nam jeden. Ten najprzyjemniejszy. - bardziej wymruczał niż powiedział.
- A mianowicie? - spytałaś, dokładnie wiedząc o jakim to warunku mówi.
Uśmiechnął się jeszcze szerzej, spoglądając znacząco na twoje wargi.
- A jeśli nie chcę? - wyszeptałaś, przesuwając dłonie na jego tors.
- Z nas dwojga wiem o wiele lepiej, jak bardzo chcesz.
Mimowolnie się uśmiechnęłaś.
- Ale nie ma żadnych "węży".
- Jeden jest.
- Doprawdy? - uniosłaś brwi.
- Wyjątkowo niecierpliwy i pragnący twojej uwagi. - poruszył znacząco brwiami.
Zaśmiałaś się, nie dowierzając, że to powiedział.
A potem wasze wargi złączyły się w pocałunku.
Niekoniecznie niewinnym.
____________________________
Okaaay.
Zabijcie mnie. Mogę nawet podsunąć listę, którą powinniście się kierować;;;;
Jestem beznadziejna i spieprzyłam ten scenariusz. Miał być lepszy, i ogólnie perf, a wyszło... No nie wyszło.
Cóż, mam nadzieję, że i tak to polubicie mimo mdłości, tęczości i nijakości :<<<
Przeżyjcie to, tak jak ja :||
Cokolwiek ma to znaczyć.